Pamięci mojego nieodżałowanego kompaniona Henryka – te i następne słowa poświęcam.
Janaszek
Witam wszystkich entuzjastów, pasjonatów, fanatyków i obsesjonatów perkusji. Tych dla których bębny są najwspanialszym instrumentem na świecie – z całym szacunkiem dla innych instrumentów /chapeau bas/, bębniarzy witam.
Witajcie!
Bębny są takim tworem-potworem, który potrafi zaskoczyć: rytmem, brzmieniem, niespokojną pulsacją, szorstkością kakofonii. Potrafi obudzić w nas atawistyczne skojarzenia.
Cóż, za bluźnierstwo(!) Słuchając bębnów, cofamy się do formy pierwotnej. Do archaicznych doznań psychicznych i oddziedziczonych po przodkach inklinacji.
Na szczęście nie zawsze i nie na zawsze!
Rytm jest wszechogarniający i wszędobylski. Towarzyszy nam na każdym kroku. Ciągle i wszędzie. Tylko nie zawsze chcemy go usłyszeć, bo tak bardzo nam spospoliciał.
Pierwszy kontakt z rytmem mamy w czwartym miesiącu życia płodowego. Zaczynamy słyszeć bicie serca matki. Od tego momentu rytm towarzyszy nam do chwili, aż młoteczek przestanie dzwonić o kowadełko, trąbka Eustachiusza się wyprostuje, a człekosłuchacz przeniesie się do krainy wiecznych rytmów. [sic!]
Kilka przykładów…?
– Już w bardzo dawnych czasach ludzie porozumiewali się ze sobą przy pomocy tam-tamów. Dźwięk się niósł, aż do słyszalnych granic.
– Ale nie tylko dźwięk był nośnikiem informacji. Sygnały jakie przekazywali sobie przy pomocy dymu, układały się w sekwencje rytmiczne zrozumiałe dla wtajemniczonych. Taki przeżytkowy alfabet Morse’a z odległej epoki.
– Rytualne tańce Indian odbywały się przy akompaniamencie bębnów.
– To one zagrzewały do walki i dodawały animuszu wojskom, kroczącym dostojnym, miarowym rytmem.
– To również złowrogi terkot werbli towarzyszący skazańcom prowadzonym na szafot.
– Ale także wiosenne śpiewy słowika. Czy zwróciliście uwagę, jakie bogactwo rytmiczne kryje się w jego pełnych pasji trelach?
– Wspomnę też o klekocie poczciwego boćka, toż, to klasyczne kastaniety.
– Zawzięty kujon – dzięcioł.
Nadstaw ucha. Słyszysz niepokojącą wibrację otaczającego nas świata?
– Jednostajny turkot kół pociągu przeplatany kwiecistą girlandą akcentów i synkop wybębnionych przez zwrotnice i rozjazdy. A, to wszystko wykontrapunktowane wesołym gwizdem lokomotywy.
– Gdzieś w oddali słychać majestatyczny rytm dzwonów kościelnych.
– A ta burza rytmów przy stepowaniu. Niewiele brakuje, żeby spod obcasów sypały się iskry.
– I rzeczywiście się sypią, tyle, że spod podkowy, gdy z entuzjastycznym trudem znęca się nad nią kowal.
– Patataj, patataj – końskie podkowy stukają o bruk, aby przekształcić się w pośpieszny galop „Lekkiej kawalerii”
– Jak kawaleria, to pobrzękiwanie oręża w „Tańcu z szablami”
– I porażające tempo podziałów rytmicznych „Lotu trzmiela”
– Przysłuchałeś się akompaniatorom w gruzińskich tańcach?
– Bałkańska muzyka etniczna sprawiająca niewprawionemu słuchaczowi, tak wiele kłopotów. „Dziwne” nieregularne metrum np. 7/16; 5/8. Ale, jakże fascynujące!
– Dla uspokojenia nastroju –
– Trzeszczące cykotki świerszcza. Zanikające głuche pomruki artylerii niebieskiej – gdzieś zza horyzontu zdarzeń.
Chcesz więcej przykładów? Może na początek wystarczy?
Resume – podsumowanie
Rytm to nie tylko muzyka. Jest jeszcze kilka dziedzin życia gdzie z łatwością spotkamy zjawiska manifestujące się rytmem. Zakładam, że każdy spotkał się z kategorią medyczną – rytm serca. O rytmie biologicznym zaczynamy myśleć gdy przekroczyliśmy gwałtownie strefę czasową i organizm zaczyna się buntować. Może (rytm) być uporządkowany lub chaotyczny. Zamierzony lub nierozmyślny. Sprawcą rytmu może być również światło. Chociażby prozaiczne światełko na choince, czy światła sygnalizacji ulicznej.
– Bez względu na czynnik sprawczy; każde zjawisko fizyczne zawierające sekwencje następczych wydarzeń – jedno po drugim – jest rytmem.
Rytm towarzyszył, towarzyszy i będzie towarzyszył człowiekowi zawsze.
Póki życie trwa.
Janaszek
Opublikowano dnia: 26.02.2016 | przez: procomgra | Kategoria: Akademia retromuzyczna
Świetne! Tyle niby prostych przykładów a samemu się o tym nie pomyśli, powiem prostolinijnie.
Bałkańskiej muzyki etnicznej, ściślej jej rytmu, jeszcze nie znam – czas na poddanie się temu zaciekawieniu (youtube?).
Skojarzyło mi się, że w średniowieczu (myśl zaczerpnięta z lektury nt. tej epoki, nie moja własna) dźwiękami słyszalnymi w miastach (wszelkiej wielkości) były dzwony – też rytm, chyba raczej tylko miarowy, choć kto wie? – obwieszczając ważne wydarzenia, ale i bijąc „na trwogę”.
W tej samej książce (Johan Huizinga, „Jesień średniowiecza”) autor pisze też o zapomnianych (bo już nie wykonywanych a jeśli to bardzo rzadko) gestach: osłanianie dłonią płomienia niosąc świecę, przytrzymywanie długiej spódnicy wchodząc po schodach…
Niektóre dźwięki (i gesty) znikają, ale trafnie Pan pisze: rytm pozostanie i będzie odczuwalny zawsze (dopóki to kowadełko… itd.).