K. Zaprosiłem do rozmowy Zbyszka Kowalskiego. Twórcę portalu opisującego wydarzenia muzyczne w naszym mieście w latach minionych.
Z. Cieszę się, że możemy pogawędzić. Tematem rozmowy ma być z pewnością nasza strona internetowa retromuzyka.pl.
K. Oczywiście. Jestem stałym obserwatorem publikowanych tam artykułów. Są niezwykle interesujące.
Z. To miłe co mówisz. Wkrótce wchodzimy w siódmy rok naszej działalności, więc ta nasza rozmowa może być okazją do pewnych podsumowań.
K. Skąd wziął się pomysł na taki właśnie projekt?
Z. Ci, którzy mnie znają bliżej, wiedzą, że muzyka, zwłaszcza w naszym krajowym wydaniu była dla mnie czymś ważnym. Wiele czytałem, wiele słuchałem. Od czasu kiedy pojawił się w naszym domu radioodbiornik z tzw. adapterem, nie było chwili by nasz dom nie brzmiał muzyką. Byłem namiętnym zbieraczem płyt gramofonowych. Muzyka była i jest nadal częścią mnie. Dzisiaj mam już troszkę tych latek. Szukałem jakiegoś pomysłu na emerytalną bezczynność. Postanowiłem zrobić użytek z tego co uzbierało się w mojej głowie oraz z tego co pozostało z tamtych lat a przechowywane było w pudełkach piwnicznych.
K. Trudno zobaczyć co w głowie, natomiast ciekawi mnie, co było w tych piwnicznych pudłach?
Z. Co w głowie? Codziennie, budząc się mam w głowie swoistą melodię dnia. Pojawia się w pamięci jakiś utwór czy piosenka, która kołacze się w głowie przez cały dzień. Nie potrafię sobie wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje, że taka a nie inna piosenka pojawia się w moich myślach. Może to wynik nastroju z którym zaczynam nowy dzień. W pudłach natomiast przechowywałem swoje pamiątki. Głównie płyty, czasem fotografie, stare negatywy oraz czasopisma i książki. Czasopisma to oczywiście te muzyczne. Były to zeszyty z nutami i tekstami, śpiewniki oraz wycinki z gazet z artykułami poświęconymi muzyce.
K. Musiało być muzycznie w Waszym domu.
Z. O tak. Było. Najbardziej sprawny muzycznie był ojciec, który miał pewne podstawy do gry na skrzypcach. W swej młodości był członkiem chóru śpiewaczego. Chyba po nim odziedziczyliśmy pewne zdolności muzyczne. Była nas w domu czwórka rodzeństwa. Siostra i dwóch braci. Siostra do dziś pasjonuje się śpiewem chóralnym. Bracia natomiast próbowali śpiewać i grać na gitarze. Sukcesów nie odnosili. Byli samoukami. Ja także. Mimo ogromnych braków, muzykowanie sprawiało nam dużą przyjemność.
K. Dlaczego samoukami. Przecież były wtedy szkoły i ogniska muzyczne.
Z. Wiesz. Byliśmy młodzi. Fascynował nas big beat. Szkołę muzyczną uważaliśmy za coś co nie przystoi bigbitowej rewolucji. Byliśmy przekonani, że wiele umiemy i ta wiedza nam wystarczy. Dziś wiem, że zmarnowaliśmy wiele lat tkwiąc w tym przekonaniu. Dzisiaj próbuję nadrobić te zaległości. Będąc na emeryturze mam trochę więcej czasu dla siebie.
K. No właśnie. Wróćmy zatem do projektu związanego z portalem.
Z. Nastąpiła epoka cyfryzacji. Pojawił się szeroko dostępny internet. Nieograniczony dostęp do informacji. Powszechne stały się komunikatory, które pozwalają na odnowienie zerwanych niegdyś przyjaźni. Korzystając z tych nowinek udało mi się odnaleźć kolegę z lat szkoły podstawowej. Na przykładzie mody na klasowe spotkania inicjowane przez portal „Nasza klasa” doprowadziłem do spotkania podwórkowych kolegów z kędzierzyńskiego „żyletkowca”. Z tamtego spotkania przetrwały bliskie relacje jedynie z Zygmuntem. Zygmunt mieszka w Essen. Pracuje jako grafik komputerowy w jednej z uznanych firm.
K. Wspólnie redagujecie Waszą stronę.
Z. Tak. Zygmunt od zawsze przejawiał zdolności plastyczne. Jeszcze w Kędzierzynie prowadził własną działalność poligraficzną. Pewnego dnia przyszedł mi do głowy pomysł aby stworzyć własną stronę internetową pozwalającą na gromadzenie archiwalnych materiałów i fotografii dotyczących rozwoju muzyki big beatowej w naszym kraju. Spytałem Zygmunta czy może stworzyć coś prostego abym sam taki projekt mógł administrować. Bardzo go to zainteresowało. Zgodził się. To co stworzył powaliło mnie na łopatki. Projekt, mistrzostwo świata, który stworzył stał się ogromnym kombinatem informacyjnym. W moim przekonaniu niezwykle atrakcyjnym.
K. To prawda. Ze swoim projektem wystartowaliście równolegle z Gitariadą 40, Mirka Nowakowskiego.
Z. Tak było. Kiedyś próbowałem organizować takie spotkanie lokalnych „Dinozaurów”. Inspiracją tego pomysłu była wielka sopocka impreza Old Rock Meeting, którą wymyślił Franciszek Walicki. Może udało by się coś takiego zrobić w naszym mieście. Pomimo kilku spotkań organizacyjnych, nic z tego wówczas nie wyszło. Wielka szkoda. Pamiętam takie spotkanie pod koniec lat osiemdziesiątych w ODK. Komes. Obecnych było wielu lokalnych muzyków, którym ten pomysł się spodobał. M.in. Wiesiek Bratus, Janek Marondel, Bronek Łoś. Nie udało mi się zrealizować pomysłu. Cieszy mnie, jednak, że po latach udało się to właśnie Mirkowi. Relacja z pierwszej Gitariady pojawiła się na naszej stronie jako jedna z pierwszych publikacji. Wspieramy jego projekt do dnia dzisiejszego. Wielka szkoda, że wielu kolegom nie dane było doczekać tych chwil.
K. Strona zaczęła się szybko rozrastać.
Z. Oczywiście. Zacząłem bardzo intensywne poszukiwania wszelkich archiwalnych materiałów, które przetrwały w domowych albumach aktorów tamtych dni. Trochę się udało, jednak ogromną większość strawiły kataklizmy, które nawiedzały nasze miasto. Mam tu przede wszystkim na myśli dwie ogromne powodzie.
K. Dawniej istniały dwa centra kultury w naszym mieście. Był to Powiatowy Dom Kultury w Koźlu oraz Zakładowy Dom Kultury Chemik w Kędzierzynie.
Z. Były jeszcze nieco mniejsze ośrodki. Był Zakładowy Dom Kultury Lech w Blachowni, Dom Ludowy w Kłodnicy. Były też mniejsze, spółdzielcze domy kultury, Spółdzielnia Twórczość, Spółdzielnie Świerczewski, Robotnicza Spółdzielnia Mieszkaniowa Chemik czy też dom Kultury w KoFaMie. Odwiedziłem te miejsca. Niestety jedynie w RSM uzyskałem dostęp do zachowanych kronik. Kilka ciekawostek zdobyłem w Towarzystwie Ziemi Kozielskiej. Reszta albo popłynęła z wodą, albo została bezmyślnie zniszczona. Większość archiwalnych zdjęć otrzymałem z prywatnych albumów.
K. Widziałem bogactwo zdjęć zespołu Taranty.
Z. To już efekt moich kontaktów prywatnych. Najwięcej zdjęć pochodzi z albumu Marka Królikowskiego. Sporo zdjęć dostarczył Edek Kubiński, Gustek Dobner czy Zbyszek Staniś.
K. Potem Wegatony, Kontury, Harnasie.
Z. Wiedzę o Wegatonach czerpałem z opowiadań starszego brata Wojtka, który był basistą w jednym ze składów tego zespołu. Ale najwięcej informacji uzyskałem od Ludwiga Niemasa, który był gitarzystą pierwszego założycielskiego składu. Ludwig, mieszka obecnie w USA. W jakiś sposób odnalazł naszą stronę i tak nawiązaliśmy naszą znajomość. Kontury to głównie archiwum fotograficzne Edka Kubińskiego i Grzesia Fuławki. Harnasie to głównie Janek Olejnik.
K. To potwierdza, że Wasza strona jest widoczna dalej niż granice kraju.
Z. Bezapelacyjnie. Kiedyś sprawdzałem w statystykach strony. Jesteśmy widoczni i oglądani na wszystkich kontynentach świata. Niektórzy odwiedzają nasz portal rzadziej inni zostają z nami na dłużej. Niezależnie od tego nasza działalność sprawia, że byli mieszkańcy miasta są teraz bliżej. Widać to także podczas corocznych spotkań dawnych muzyków przy okazji kolejnych edycji Gitariady.
K. Strona retromuzyka.pl to ogromna ilość zdjęć, filmów, nagrań audio oraz informacji tekstowych.
Z. Ostatnio zadałem sobie trud zebrania wszystkich tekstów naszych artykułów do jednego katalogu. Samych tekstów dotyczących tylko wydarzeń lokalnych zebrało się ponad pól tysiąca stron, nie licząc fotografii. Nasze archiwum fotograficzne to tysiące zdjęć, tych z ubiegłego wieku jaki i tych współczesnych. Posiadamy wiele filmów wideo oraz nagrań audio.
K. Kto tworzy zespół redakcyjny strony?
Z. Dzisiaj jest nas troje. Zygmunt Pieluch, ja oraz Janek Słotkowicz.
K. Dwóch pierwszych znam. Kim jest ten trzeci?
Z. Janek Słotkowicz to wspaniały muzyk perkusista. Poza tym swobodnie i pięknie posługujący się słowem pisanym. Muzyk współpracujący w swojej karierze z całą gamą najznakomitszych artystów polskiej estrady. Mieszkaniec Łodzi. Był wieloletnim partnerem estradowym Henia Pelli. To on jest pomysłodawcą i rektorem Akademii Retromuzycznej im. Henryka Pelli.
K. Byli i inni?
Z. Oczywiście. Możemy cieszyć się wsparciem wspomnianego już Ludwiga, Zbyszka Stanisia, Grzesia Fuławki. Cenimy sobie publikacje Marcina Jacobsona. Mieliśmy przyjemność współpracować z Waldkiem Więckiewiczem. Ubolewamy, że tak krótko. U nas swoją zawrotną fotoreporterską karierę zaczynał Heniek Sterkowicz. Wielkie nadzieje wiązaliśmy z Grażką Paprotną i jej obiektywem. Mam nadzieję, że wraz z Waldkiem Więckiewiczem snują dzisiaj wspólne projekty.
K. Czy jest coś z czego jesteś dumny?
Z. Oczywiście. Jestem dumny z tego że udało mi się odświeżyć utracone kontakty z kolegami. Mam ogromną satysfakcję, ze moja i kolegów praca przyciąga do naszego miasta dawnych jego mieszkańców. Dumą naszą jest przywrócenie pamięci Teresy Iwaniszewskiej Haremzy. Odczuwam satysfakcję, z tego, że przywracamy w istotny sposób pamięć innych ważnych postaci muzycznych związanych z naszym miastem.
K. Czego nie udało się zrealizować?
Z. Kiedyś znany lokalny dziennikarz zapytał mnie, do kogo kierujemy nasz portal? Wydawało mi się, że odpowiedź jest bardzo prosta. Pewien byłem, że jesteśmy w stanie pobudzić do wspomnień starszych kolegów, którzy tworzyli szaleństwo lat sześćdziesiątych. Niestety z małymi wyjątkami, srodze się zawiodłem. Nie przejmuję się jednak tym. Szperanie w historii muzycznej naszego miasta sprawia mi wielką przyjemność. I chyba tak zostanie.
K. Wchodzicie w kolejny rok swojej działalności. Jakie są plany na przyszłość?
Z. Właściwie nie zamierzamy niczego zmieniać. Może częściej będziemy sięgać dalej niż tylko epoka big beatu. Dalej będziemy czynić swoją powinność. Historia muzyczna naszego regionu jest przebogata..
K. Czego Wam życzyć w te kolejne urodziny?
Z. Chciałbym aby te nasze lata choć miłej ale jednak pracy udało się przelać na papier. Wiem, że dzisiaj mało kogo interesuje to, co zrobiliśmy. Obawiam się, że z chwilą kiedy zamilknie nasza strona, zniknie cała nasza praca.
K. Może jednak znajdzie się ktoś, kto nie pozwoli by tak się stało. Dziękuję za miłą rozmowę.
Ze Zbyszkiem Kowalskim twórcą portalu retromuzyka.pl rozmawiał Krzysztof Halicz.