Zdarzyło mi się przypadkowo trafić na rozmowę dziennikarza radiowej jedynki z Włodzimierzem Nahornym. Głównym tematem rozmowy była kompozycja pana Włodzimierza zatytułowana „Jej portret”. Kompozytor opowiedział bardzo ciekawą historię związaną z powstaniem tekstu do tego utworu. Utwór w wersji instrumentalnej zaaranżowany na fortepian i smyczki znalazł się na płycie długogrającej artysty. Ówczesna szefowa radiowej „Trójki”, pani Renata Rumel do której trafił krążek, po jego wysłuchaniu stwierdziła że „Jej portret” ze swoją niezwykle interesująca melodyką powinien stać się piosenką. Kompozytor poprosił o napisanie tekstu bliskiego kolegę Jonasza Koftę. Poeta podjął się tego zadania. Zmagał się jednak z tym długi czas ponieważ nie miał pomysłu na narzucony tytuł. Poprosił więc swą żonę o radę. Pani Jadwiga wpadła na pomysł aby tekst dotyczył jej samej. Jonaszowi Kofcie od razu wpadły do głowy słowa „Naprawdę jaka jesteś nie wie nikt”. Reszta ułożyła się sama. W ten sposób, już bez problemów powstała jedna z najpiękniejszych polskich piosenek o miłości.
Dlaczego wspominam tą historię? Otóż od kilku dni zmagam się z podobnym problemem. Postanowiłem przybliżyć nieco postać pani Danuty Staniś, współtwórczyni znanego w naszym mieście Zespołu Pieśni i Tańca Komes. Zależało mi na tym, aby artykuł nie był zwyczajnym życiorysem tej osoby. Wtedy przypomniałem sobie treść tamtej rozmowy. Bingo! Wiem już jak to zrobić. Jej portret najlepiej naszkicuje jej życiowy partner.
Dzwonię zatem do pana Zbyszka Stanisia.
Pierwsze nasze spotkanie zapamiętałem jakby to było wczoraj. Był rok 1969. Byliśmy wtedy na progu kariery zawodowej. W lokalnym środowisku bezsprzecznie rozpoznawalni. Graliśmy wtedy na Balu Sylwestrowym w Powiatowym Domu Kultury w Koźlu. Poznałem ją poprzez mojego kolegę Franka, którego sympatia przyjaźniła się z Danusią. Podobała mi się ta dziewczyna. Jednak Marek Królikowski, Gustek Dobner a nawet Tadziu Bratus ze swym chłopięcym wyglądem bardziej skupiali na sobie maślane oczka kozielskich dziewcząt. Nie odpuściłem. Jesteśmy parą do dzisiaj. Zapamiętałem ten bal także z uwagi na to że, Tadziu także znalazł wtedy swoją partnerkę na zawsze. Aniu Pozdrawiam cię.
Ale właściwie miało być o mojej żonie.
Jej rodzice poznali się w czasie okupacji w Krakowie. Mama pochodziła ze Lwowa natomiast tato urodził się w Zawierciu. W Krakowie w 1942 roku zawarli związek małżeński. Pogmatwane wojenne losy rzuciły później młode małżeństwo do Kędzierzyna. Jako pionierzy mocno zaangażowali się w budowę fundamentów życia kulturalnego tej małomiasteczkowej społeczności. Marian Szczygieł, z wykształcenia mierniczy zajmował stanowiska kierownicze m.in. w Zakładzie Materiałów Budowlanych Przemysłu Węglowego w Januszkowicach, by po kilku latach objąć stanowisko dyrektorskie tego Zakładu.
Mama Irena, jako radna Miejskiej Rady Narodowej działała w Komisji Oświaty i Kultury. Zakładała m.in. pierwsze kędzierzyńskie przedszkole. Organizowała tam dla dzieci zajęcia artystyczne. Praca z dziećmi sprawiała jej ogromną satysfakcję. Organizowała i reżyserowała przedstawienia teatralne z udziałem przedszkolaków. Do swej pracy angażowała również rodzinę. Mój przyszły teść posiadał talent artystyczny. Bardzo lubił malować. Pamiętam jego wspaniałe akwarele. To on przygotowywał scenografię większości przedstawień. W takiej artystycznej atmosferze oboje rodzice wychowywali swoje dzieci. Zdobyte doświadczenie w tej dziedzinie powodowało że, mama Danusi bez trudu znajdowała zatrudnienie w miejscowych zakładach pracy w charakterze pracownika socjalnego. Polubiła te zajęcia. Była także aktywną działaczką Ligi Kobiet. Organizowała kursy praktyczno-zawodowe a także zajęcia dokształcające i artystyczne. Kilkuletni okres pracy jako wychowawca internatu w Technikum Kolejowym w Gliwicach spowodował że, córki państwa Szczygłów zaczęły uczęszczać do gliwickiego Ogniska Baletowego. Tam właśnie zaczęła się przygoda Danusi z choreografią, tańcem i obyciem scenicznym. Niedaleko pada jabłko od jabłoni. Mama mojej przyszłej żony była także absolwentką Państwowej Szkoły Teatrów Ochotniczych w Katowicach. Blisko związała się z Wojewódzkim Domu Kultury w Opolu, by po pewnym czasie objąć stanowisko asystenta choreografa w Zespole Pieśni i Tańca OPOLE. Oczywistym było że, obydwie córki Danuta i Krystyna także stały się członkiniami tego zespołu. Obydwie przecież posiadały we krwi geny swojej mamy. Taniec i choreografia również stały się pasją Danuty. Została nieformalnym asystentem choreografa zespołu ”Opole”, prowadząc tygodniowo jedną próbę z baletem. Wtedy też otrzymała weryfikację instruktora tańca III kategorii. W zespole występowała całe 15 lat. Częste kontakty ze znanym pedagogiem, baletmistrzem i choreografem Śląskiej Opery Bytomskiej prof. Tadeuszem Burke, sprawiły, iż coraz odważniej myślała o samodzielnej pracy z własnym zespołem.
Właśnie w tym czasie splotły się nasze drogi życiowe o których mówiłem na początku. Byłem wówczas na progu nieźle rysującej się kariery muzyka big beatowego. Moja sympatia do Danuty nijak nie pokrywała się z jej pasją. Namawiała mnie na przystąpienie do zespołu tanecznego, jednak moje ambicje sięgały wyżej. Uważałem że bycie członkiem zespołu folklorystycznego byłoby pewnego rodzaju ujmą. Jednak dokonała cudu. Zacząłem występować razem z nią, powoli zmieniając zdanie co do mojego wartościowania. Stwierdziłem że, ta zabawa ma większy sens.
Początki naszego małżeństwa były nieco utrudnione. Cóż takie czasy. Urodził nam się syn. Danusia zajmowała się wówczas rękodzielnictwem chałupniczym ja natomiast dorabiałem tzw. chałturami w okolicznych lokalach gastronomicznych. Od roku 1982 społecznie udzielaliśmy się w miarę możliwości w kształceniu młodzieży w klubie Robotniczej Spółdzielni Mieszkaniowej Chemik, prowadząc grupę rytmiki dziecięcej o nazwie “Skakanka” przekształconej później w zespół folklorystyczny. Nie ukrywam że robiliśmy to w celu szybszego uzyskania własnego “M”. Widocznie nasza praca była wysoko oceniana przez władze spółdzielni, gdyż wkrótce zaproponowano mi pracę etatową w Osiedlowym Domu Kultury Komes w nowopowstałym kędzierzyńskim osiedlu mieszkaniowym. Sytuacja zmieniła się diametralnie. Powstały prawdziwe warunki do realizacji projektów snutych przez Danusię. Ona także została zatrudniona jako instruktor kulturalno oświatowy w RSM Chemik. Zajęcia z dziećmi i młodzieżą sprawiały jej ogromną radość. Wkrótce zaczęła dojrzewać myśl o dużym zespole folklorystycznym.
W 1985 roku na bazie zdobytych doświadczeń i własnych predyspozycji, dzięki warunkom stworzonym przez zarząd spółdzielni, atmosfery sprzyjającej rozwojowi działalności kulturalnej w mieście, narodził się Zespół Pieśni i Tańca KOMES.