Kocham swoje miasto.

Tak śpiewał Piotr Janczerski z popularną niegdyś grupą skifflową NO TO CO. Leader zespołu w swym tekście zwraca uwagę, że każdy z nas ma taki zakątek na mapie świata, do którego wraca z sentymentem. Powrót do dziecięcych lat pojawia się często w polskiej piosence, że wspomnę Czesława Niemena i jego piosenkę o modrej rzece, która toczy wody swe, gdzie słońca blask ujrzał pierwszy raz, śpiewał także o najpiękniejszym warszawskim dniu. Andrzej Sikorowski śpiewał o złotych nutach spadających na krakowski Rynek. O swoim mieście śpiewali Szczepcio i Tońcio, o Lwowie co to panny ma słodziutkie jak sok, czekolada i „mniód”. Wrocławskie gwiazdy opiewał Janusz Gniatkowski, pięknie i sentymentalnie.

Bywały także piosenki opowiadające o mniej przyjemnych miejscach. Stanisław Grzesiuk, „Kozak” z tzw. warszawskiego „dołu” i Stasiek Wielanek z Kapeli Czerniakowskiej, opiewali wyczyny czarnych charakterów dzielnic strachu, gdzie trzeba było mieć sporo odwagi aby zapuszczać się w takie okolice. Łódzkie Bałuty czy częstochowski Raków to takie bardziej znane, również taką dzielnicą strachu był kędzierzyński Pogorzelec.

Kędzierzyn to miasto, które po II wojnie znalazło się w granicach tzw. ziem odzyskanych. Miasto z banalną, ale bardzo pomieszaną historią, gdzie jego rdzenna część mieszkańców nie zdążyła ewakuować się przed „szczęściem” niesionym wystrzałami pepesz. Opustoszałe miasto szybko zaludniło się obcymi. Najpierw czerwonoarmiści grabili wszystko, co miało wartość, traktując to jaką wojenną zdobycz. Potem pojawili się szabrownicy z głębi kraju. Wkrótce przyjechali repatrianci z ziem utraconych na wschodzie, miasto z trudem odżywało. W takim oto tyglu różnych narodowości wiele osób budowało swoje nowe życie. Z upływem kolejnych lat budziło się przywiązanie do nowych miejsc. Łatwiej było tym najmłodszym, szybko nauczyli się szanować swoich kolegów ze szkoły, z ulicy, z podwórka.

Obrazy minionych lat na kędzierzyńskim Pogorzelcu pięknie opisywał w swoich opowiadaniach Waldemar Więckiewicz. „Między rzeką a lasem”, „Dwie ulice na krzyż” oraz w urwanych opowiadaniach pt. „Czerwone słoneczko”, urwanych zbyt szybkim odejściem na „Drugi Brzeg”.

Nie tylko Waldek (piszę Waldek, ponieważ znaliśmy się osobiście), ale kilka innych osób pozostawiło swój sentyment w tej dzielnicy. Bronisław Piróg znany działacz społeczny, mieszkający w obecnie w Polskiej Cerekwi, „komandor” imprezy znanej w mieście pt. „Pływadła” wpisanej do kalendarza cyklicznych imprez Kędzierzyna-Koźla. W wolnych chwilach chwyta za pióro, by wierszem opisywać swoje przeżycia. Wiele jego utworów opowiada o młodości spędzonej na podwórkach Pogorzelca. Kolejna postać to Krzysztof Rakowski, urodzony pogorzelczanin, którego zawirowania związane z przemianami w Polsce w latach osiemdziesiątych wypchnęły za Odrę. Krzysztof to jeden z filarów kędzierzyńskiego rock’n’rolla, klawiszowiec znanego w mieście zespołu Kenedth, którego 40 rocznica powstania zainspirowała Mirka Nowakowskiego, wokalistę zespołu, do zrealizowania pomysłu GITARIADA 40, która to stała się imprezą muzyczną numer jeden w mieście. Impreza ta w tym roku (2021) obchodziła swoje dziesiąte urodziny. Krzysztof przeszedł długą i trudną drogę polskiego emigranta w kraju na zachodnim brzegu Odry, osiadł w niemieckim Bremen. W swoim osamotnieniu oraz w tęsknocie za krajem zaczął ubierać w słowa, dawne wspomnienia i aktualne przeżycia. Jako muzyk i pianista ilustrował je, przelewając na papier nutowy, powstał z tego niezwykły repertuar. Repertuar, który mówi o drodze, jaką pokonał z szemranych zakątków kędzierzyńskiej „dzielnicy strachu” poprzez słynne hamburskie Sankt Pauli, do bardzo poważnego stanowiska w bremeńskiej finansjerze. Gdzie on po drodze nie jeden raz sam dostał po twarzy, gdzie nie jeden raz to on przyozdobił facjatę innym.

Tak śpiewał kilka lat temu o sobie podczas recitalu Rysia Chajca na Pogorzelcu.

„Ten dom co na Szopena stał

nasza „Śląską” się zwał

i był ruiną chłopców tych.

Mój Boże, ja byłem wśród nich”.

Życiorys godny scenariusza filmowego, można rzec „Kopciuszek lub jakiś inny szczęściarz z Pogorzelca”. Sukcesy zawodowe nie uśpiły jego tęsknoty, dzisiaj bardzo poważnie myśli o powrocie do ojczyzny, być może do Kędzierzyna.

PROMOWAĆ INACZEJ

Ostatni weekend wakacji 2021. Kończy się pełen emocji „gitariadowy wieczór”, sporo wydarzeń. Uczestniczę w tzw. After Party, w sali restauracji „Athena” trwa przyjęcie. Przyjaciele rozprawiają o wydarzeniu dnia, rezygnacji z udziału w kolejnych edycjach imprezy jego twórcy i twarzy gospodarza. Mirek sprytnie wymyślił scenariusz swego pożegnania, zaprosił jako gości specjalnych, idoli muzyki lat sześćdziesiątych, znakomitych Trubadurów. Zespół był ozdobą koncertu, jak też gwiazdą spotkania „po koncertowego”. Miła atmosfera, wesołe rozmowy okazja do wspólnych fotografii, wszystko to przykryło nagłą decyzję Mirka o rozstaniu się z imprezą, którą stworzył.

Nie zdawałem sobie sprawy, że gdzieś w pobliżu rodzi się nowy projekt. W pewnym momencie poproszono mnie o chwilkę rozmowy, z duszą na ramieniu odszedłem w zakątek, gdzie nie dochodził gwar zabawy. Co też mnie czeka? Okazało się, że niepotrzebne obawy, choć zaskoczenie ogromne, zaproszono mnie do udziału w nowo rodzącym się projekcie. Chodziło o udział w przygotowaniu wyjątkowego spotkania, które miałoby uhonorować dwie niezwykłe osoby związane z Pogorzelcem, najstarszą dzielnicą naszego miasta. Krzysztof Rakowski i Bronisław Piróg to dzieci Pogorzelca. Przedstawiony pomysł polegał na organizacji wieczoru literacko-muzycznego opartego na twórczości tych właśnie postaci. Pełen zaskoczenia przyjąłem zaproszenie, ponieważ uznałem to za znakomity pomysł, nie zastanawiałem się długo. W ten oto sposób zrodził się niezwykły zespół, który z marszu przyjął nazwę:

„Samozwańczy, Subiektywny, Komitet Organizacyjny – PROMOWAĆ INACZEJ”.

Tworzył go:

Urszula Rakowski – główny reżyser zespołu

Bronisław Piróg – teksty rymowane

Krzysztof Rakowski – kompozycje i interpretacje emocji.

Zbigniew Kowalski – przygotowanie oprawy wizualnej.

Otrzymałem pierwsze zadanie, które polegało na znalezieniu odpowiedniego lektora dla recytacji twórczości Bronka. Od razu pomyślałem 0 koleżance z „żyletkowego podwórka” – Magdzie Teledze, nikt inny w mieście nie ma takich koneksji w artystycznych kręgach. Byłem pewien, że mogę na nią liczyć. Jeden telefon, krótka rozmowa, po kilku minutach telefon od Magdy.

– Czy odpowiada Wam Jarosław Boberek?

– Jak nie! Jak tak! Pan Jarosław to najlepszy z najlepszych.

– Magda, dzięki wielkie.

Jarosław Boberek znany aktor dubbingowy, filmowy i teatralny, twarz medialna, prywatnie związany z naszym miastem. Zechciał on przyjąć nasze zaproszenie. Udział tak znanej postaci w naszym projekcie z miejsca podniósł jego rangę.

– Czy podołamy?

– Damy radę — zapewniła mnie Ula. Podzieliła role i zadania. Przygotowanie oprawy wizualnej to temat dla mnie. Pomyślałem, by wykorzystać tu klimat dawnego Pogorzelca, przyjęliśmy tytuł programu „Dzieci Pogorzelca”. Zaproponowałem gotowość stworzenia prezentacji, którą można by było wyświetlić na ekranie podczas spotkania. Przydało się tu moje zamiłowanie do fotografowania zakątków miasta. Wybrałem sporą ilość współczesnych fotografii. Odwiedziłem spore grono najstarszych mieszkańców Pogorzelca w poszukiwaniu zdjęć ze starych rodzinnych albumów. Plon moich poszukiwań był jednak mało imponujący, więc postanowiłem swoją pracę uzupełnić fotografiami znalezionymi w sieci. Stworzyłem pewnego rodzaju „Slide Show”, któremu również nadałem tytuł „Dzieci z podwórek Pogorzelca”. Zygmunta Pielucha mojego „retromuzycznego” kompana, poprosiłem o sporządzenie projektu plakatu, który został na cito wydrukowany przez Irka Matuszewskiego. Dziękuję Wam.

Dzieci Pogorzelca – wieczór literacko-muzyczny.

Jesienny, październikowy wieczór. Sala powoli zapełnia się zaproszonymi gośćmi. Trwają ostatnie przygotowania, jest już ekipa z miejskiej TV. Pierwsze wywiady, powitania zaproszonych gości. Na stołach ciasto z kultowej pogorzelskiej piekarni. Jest kawa, jest herbata, jest nastrój.

W centralnym miejscu stoi sprzęt muzyczny oraz ekran przygotowany do mojej prezentacji, sofę i fotel zajmują bohaterowie spotkania. Zaproszony gość nadzwyczajny p. Jarosław Boberek oraz Ula Rakowski, obok Bronisław Piróg. Nieco z tyłu przy fortepianie elektrycznym, miejsce zajmuje Krzysztof Rakowski. To bohaterowie dzisiejszego wieczoru. Słowo wstępne wygłasza Ula, mam i ja kilka spontanicznych słów o tym, w jakich okolicznościach poznałem Krzysia i Bronka.

 

Z przyjemnością i satysfakcją przyjąłem zaproszenie do pracy w zacnym gronie.

Przez długi czas poszukiwałem miejsca do realizacji własnych pomysłów związanych z historią miasta, z różnym skutkiem.

Tymczasem takie zaproszenie? Jestem zaszczycony!

Krzysztofa poznałem podczas I Edycji Gitariady 40, która odbyła się w amfiteatrze osiedlowego Domu Kultury „Komes”. Idea gitariadowych spotkań powstała na pomyśle uhonorowania jubileuszu 40-lecia zespołu Kenedth. Krzysztof był gościem specjalnym tej imprezy, był przecież jednym z filarów tego zespołu.

Podczas swego występu wykonał m.in. piosenkę z repertuaru Piotra Janczerskiego pt. „Kocham swoje miasto”, zmieniając nieco tekst oryginału, aby odnosił się on do zakamarków i zdarzeń z dzieciństwa spędzonego na Pogorzelcu. Zwróciło to natychmiast moją uwagę, zawsze ceniłem wykonawców opiewających miejsca i zdarzenia, które były dla nich ważne. Pogratulowałem występu.

Po kilku miesiącach, niespodzianka, otrzymałem od Krzysztofa pierwszą autorską płytę. Cała przesiąknięta była nostalgią, wzruszająca. Wkrótce otrzymałem kilka kolejnych, za każdym razem odczucia podobne.

Po pewnym czasie kolejne zaskoczenie. Krzysiek zaprosił mnie na prywatne spotkanie z przyjaciółmi, znów muzyka i dobra zabawa, niezwykła atmosfera. Poznałem wówczas sporo sympatycznych osób, wśród wielu innych również Bronka Piróga. Z przyjemnością wysłuchałem kilku rymowanych strof o Pogorzelcu, ujął mnie tak rzadko spotykany patriotyzm lokalny.

Z Krzyśkiem i Bronkiem spotykaliśmy się później sporadycznie, zazwyczaj w czasie muzycznego, „gitariadowego święta”.

Chyba polubiliśmy się.

Bronku, Krzyśku.

Dziękuję za przyjęcie mnie do Waszego grona.

Kocham swoje miasto.

Słowa. Piotr Janczerski przeredagowane przez Krzysztofa Rakowskiego.
Muz. Jerzy Matuszkiewicz, Jerzy Krzemiński

Gdy noc otuli najpiękniejsze z miast,
Dachy kamienic w kapeluszach z gwiazd
Zaraz ze zmierzchem zasypia stary park.
Gasną światła w Chemiku. Cichnie wiatr.
Księżyc nad mym miastem ma okrągłą twarz,
Każdy zaułek w Kędzierzynie moim zna.
Gdy po Pogorzelcu będziemy razem szli,
W Twoich włosach jego promień będzie lśnił.
Wierzcie mi. Ja kocham swoje miasto,
gdzie nie byłem już od lat.
Wierzcie mi. Ja kocham swoje miasto,

Mój Kędzierzyn, gdzie nie byłem już od lat.
Na żadnej wielkiej mapie nie znajdziesz mego miasta,
Które ciągle w myślach moich, sercu, mam.
Na Kilińskiego latarnie świecą jasno.
Dziś wróciłem, dzisiaj jestem gdzie mój dom.
Wierzcie mi. Ja kocham swoje miasto,
gdzie nie byłem już od lat.
Wierzcie mi. Ja kocham swoje miasto,
Mój Kędzierzyn, gdzie nie byłem już od lat.
Wierzcie mi. Ja kocham swoje miasto,
gdzie nie byłem już od lat.
Wierzcie mi. Ja kocham swoje miasto,
Mój Kędzierzyn, gdzie nie byłem już od lat.

 

      1. Kocham swoje miasto

 

…Bardzo stronniczo i wybiórcza zacytuję słowa dr. Alfonsa Rataja „Pogorzelec, Kędzierzyn i Kuźniczka w poł. XIX w. były gminami, nieposiadającymi jednak Urzędu Gminnego. W wymienionym czasie znaczenie wioski Pogorzelec było jakoby większe niż Kędzierzyna”… I tej tezy trzymajmy się dzisiejszego wieczora. Tymi słowami powitała przybyłych gości, główna inicjatorka tego spotkania Urszula Rakowski.

Oczywiście cytat ten traktujemy z przymrużeniem oka – szukaliśmy właściwego tytułu. Winna jestem Państwu kilka słów.

Dlaczego tu jesteśmy? Dlaczego doszło do takiego spotkania?

Fakt, że z Bronkiem znamy się niemal od zawsze, większość z Państwa doskonale wie. Kilka lat temu, zaproszona byłam na wieczór poetycko-literacki w Kozielskim Domu Kultury. Tam po raz pierwszy ujrzałam mojego przyjaciela nie w roli „Wodnika Szuwarka z „Pływadeł”, a człowieka, któremu Bozia „powierszowała mowę”. Broniu wówczas recytował nie tylko o jesieni, o traktach bieszczadzkich, ale również o „gnieździe dzieciństwa”. Powróciwszy do domu, skojarzyłam sobie, że często słyszę podobne rymy, ale okraszone nutami, mój mąż wszak śpiewa i gra o tym samym. Pierwszy recytuje z sentymentu, drugi zaś śpiewa z bólu i tęsknoty, ale obaj o tym samym. Obaj wrócili do lat dzieciństwa. Neurolodzy twierdzą, że z wiekiem, powraca się myślami do bytu najszczęśliwszego, a takowym było nasze dzieciństwo wówczas – tutaj na Pogorzelcu.

Podczas kolejnej Gitariady osobiście poznałam Zbyszka Kowalskiego, którego strony doskonale prowadzonej moim zdaniem „retromuzyki”, często goszczą w naszym domu. Zbyszek, absolutny fan dokumentowania muzycznych obrazów Kędzierzyna, posiada w swej kolekcji bogatą bibliotekę starych fotek. Olśniło mnie, zaświtał pomysł taki: Bronek – recytuje, Krzysiek – gra i śpiewa, ja nie tańczę, ale Zbyszek w tle wyświetla swój film o uliczkach Pogorzelca.

Dzisiaj pomysł ten realizujemy w wymiarze klubowym, prywatki literackiej.

Chłopcy z Pogorzelca.
Sł. Krzysztof Rakowski

Życie nasze przebiegało, pośród rytuałów gdyż
Fundamentem życia było zawsze charakternym być.
Zlepek mowy i pochodzeń nie stanowił przeszkód złych,
Bo poczuciem tożsamości dla nas Pogorzelec był.
Bo poczuciem tożsamości dla nas Pogorzelec był.

Kodeks praw i postępowań, prosty społeczności byt,
A ulica była szkołą, której nie oszukał nikt.
Gdzie szacunek do „ziomera”, wykładnikiem życia był.
I z respektem do starszego każdy wychowywał się.
I z respektem do starszego każdy wychowywał się.

Ilu z nas dzisiaj pozostało. Tak wielu poszło dawno w piach.
Po świecie życie nas rozwiało. Do domu wróci tylko garść.
Kiedy ruszała w drogę wiara, ten egzamin z twardych praw,
musiał każdy z nas zaliczyć, bez poprawki, nowych szans.
Bo taka też dzielnicy sława, między Gliwicką a PKP.

Mostem się nasz świat zaczynał gdzie obcy nikt nie zjawiał się.
Mostem się nasz świat zaczynał gdzie obcy nikt nie zjawiał się.
Nikt nie pękał, nikt nie cykał. Ziomra nie kapował nikt.

Na solówkę się spotykał z przestrzeganiem zasad gry.
Kto co skitrał? Co wywinął? O tym, nie mówiło się.
Bo ziomera się nie cięło. Jak był obcy, jego pech.
Bo ziomera się nie cięło. Jak był obcy, jego pech.
Ilu z nas dzisiaj pozostało. Tak wielu poszło dawno w piach.

Po świecie życie nas rozwiało. Do domu wróci tylko garść.
Za to twarde wychowanie, Boże jestem wdzięczny Ci.
Będąc obcy w świata stronach, ono się przydało mi.
Czy w Berlinie, czy w Londynie, szedłem lekko chwiejąc się.
Kędzierzyńskim dumnym krokiem, tak jak nauczono mnie.
Kędzierzyńskim dumnym krokiem, tak jak nauczono mnie.

Gdy w hamburskim nocnym świecie, neonowym świetle gwiazd.
Dni zwątpienia, dni koszmarne, Pogłębiony życia kac.
Życia w ciężkich sytuacjach. Wielu różnych twardych chwil.
Lekcji tej nie zapomniałem, żeby charakternym być.
Lekcji tej nie zapomniałem, żeby charakternym być.

Ilu z nas dzisiaj pozostało. Tak wielu poszło dawno w piach.
Po świecie życie nas rozwiało. Do domu wróci tylko garść.

Wykonanie: Krzysztof Rakowski
Film: Joachim Dominik Parusel

Wiersz „15 lat na Moniuszki’ jest kontynuacją tego co chwilę temu państwo usłyszeliście. Krzysiek opowiedział o społecznym rządzącym nami, specyficznym „Kodeksie Pogorzelcowym” zaś Bronek słowem rymowanym” namalował nam autentyczną atmosferę podwórka – takiego kędzierzyńskiego familoka, ilekroć czytam ten wiersz, oczyma wyobraźni widzę scenografię do kolejnego filmu Kutza. Pogorzelec to taki katowicki Nikiszowiec w pigułce, zamieszkiwany nie przez górników, lecz rodziny kolejarzy.

Cieszę się, że do dzisiaj nikt nie wpadł na pomysł zastąpienia prawdziwej cegły bunclówki tynkiem na styropianie.

Następny obrazek z dzieciństwa to bardzo ważny wiersz, do którego nuty dopisał Krzysiek, jest mi on szczególnie bliski, byłam świadkiem tamtych wydarzeń. Treść wiernie oddaje tragizm dzieciństwa i przyspieszone dorastanie. Jako nastolatkowie z podwórka na Sobieskiego wraz z rodziną Pirogów przeżyliśmy tragiczne odejście ich taty.

15 lat na Moniuszki

Sł. Bronisław Piróg

„NIE CHODŹ NIGDY TĄ ULICĄ”
Taki tytuł był w gazecie,
dziś dziennikarze o niej już nie piszą,
a jak ona była? Zaraz się dowiecie.
Tam była moja komunia,
pierwsza miłość i seks,
pierwszy dyplom w dłoniach,
pierwszy napisany wiersz.
Mówili, że tu bandyci i gangsterzy,
że żyletkami plują – chamy,
dziś trudno w to uwierzyć,
dziś jestem w niej zakochany.
Łazienek w domach nie było,
ubikacja to rura na balkonie,
wannę dziennie się taszczyło,
pełne wiadra naciągały mi dłonie.
Czerwone budynki,
komórki na podwórku,
piekarok i ogródki,
hasiok z czerwonego murku.


Wielkie szamba,
na nich w klasy się grało,
gnojówki pełne wiadra.
Ogródek tak się podlewało.
Ktoś tam miał gołębie,
króliki i kury większość miała,
a szczury biegały wszędzie,
część też świnie hodowała.
Ale to nasze podwórko było
gier i zabaw pełne,
w chowanego się bawiło
i sporty uprawiało wszelkie.
Zaglądam często w te okna
tej mojej ulicy – Moniuszki,
czasem znajomych spotkam.
Robimy sobie pogaduszki.
Dziś tam żyje się inaczej
komórek nie ma i ogródków,
nikt też za nimi nie płacze,
ale to nie ukoi mojego żalu i smutku

Recytuje: Jarosław Boberek
Film: Joachim Dominik Parusel

Wykonanie: Krzysztof Rakowski
Film: Joachim Dominik Parusel

Ballada o Pogorzelcu

Sł. Bronisław Piróg

 

Najwięcej piwa piło się u Jacka.
Ojca często tam szukałem
Tam nikt z nikim się nie cackał.
Nie raz szybko uciekałem

I do Śląskiej tez chodziłem.
Szum i gwar jak w mrowisku.
W dymie zachlapanych stołów zobaczyłem
Rozgadane czerwone gęby przy piwsku.

Pogorzelec pachniał koleją.
Czarne snuły się surduty
Tych, którzy za nim się nachleją
Do knajpy biegną na skróty.

Na Towarowej ciężkie konie
Ciągły węgla tony furmankami
A chłopy w swe wielkie czarne dłonie
Kładli kanapki opakowane gazetami

Kolej brała to co chciała
Temu rękę, temu ojca
Matka od łez posmutniała
U piersi trójka dzieci płacząca

Pogorzelec odważnie żył
Pełną piersią wdychał kłopoty
Zapach Bakulitu, z nad Azotów pył
Las dziurawy od lejów, bunkry i wykroty

Historia tej dzielnicy jest też i śliczna Bo to szkoły piątka, ósemka i czwórka
Lodowisko obok szkoła muzyczna
I na Kolejarzu pierwszomajowa zbiórka

Kąpiel w Kłodnicy, spacery nad kanałem Pierwsza miłość wyznana na trzepaku
Co ja wtedy o życiu wiedziałem?
Ileż nowych rozpoznawałem smaków.

Dziś z daleka patrzę w dobre okna
Dziewicze czasy mi przypominają
I wiem, że właśnie tam spotkam
Szczęśliwych ludzi, którzy wiersze śpiewają

Nad Kłodnicą

Sł. Bronisław Piróg

Kto się nie kąpał w Kłodnicy?
Pierwszy raz koło mostu kolejowego.
Ile to lat wtedy mogłem liczyć?
3 -4 jakoś tak koło tego.

Potem na zakolu – dalej
gdzie jest obwodnica teraz,
boisko tam miała kolej,
w nogę tam grałem nieraz.

Będąc ministrantem
czasami myśmy tam grywali,
pamiętam czas ten
non stop mnie na bramce stawiali.

Tam też się pochody kończyły
te pierwszomajowe,
takie to czasy były,
miłych wspomnień pełną mam głowę.

Potem były kąpiele przy wodospadzie
gdzie na młyn się rzeka rozdziela,
wtedy dekatyzowane ciuchy były w modzie
każdy kasę na nie zbierał.

Nad Kłodnickim kanałem
którego resztki zostały
żaby i kijanki łapałem
poznawałem świat płazów wspaniały.

Dziś tam pędzi obwodnica
Odrzańskie Ogrody zastąpiły ogródki,
ale Pogorzelec dalej mnie zachwyca
teraz gdy jestem stary i wtedy, gdy byłem malutki.

Recytuje: Jarosław Boberek
Film: Joachim Dominik Parusel

Recytuje: Jarosław Boberek
Film: Joachim Dominik Parusel

Jestem z Pogorzelca
Sł. Bronisław Piróg

Jestem z Pogorzelca
czuję jego grzech
jak chleb Hehlmanna wyjęty z pieca,
jak Śląskiej oddech.

Jestem z Pogorzelca
jakieś wojny z Moskwą
ciężar Towarowej na plecach
koszule od węglowego potu mokrą.

Lasek, górka, Dom Baby Jagi
pełno odłamków wojny,
a ja tu w swej naiwności nagi
wyrosłem tak dziwnie spokojny.

I dziś wracam po siłę
po tę radość życia
pierwszych pocałunków chwile
miłosne wielkie odkrycia.

Jestem z Pogorzelca.
Z grzechów się spowiadam
i dzielnicę tę rozgrzeszam.
Pokutę swą wierszem składam

Rozkrzyczane podwórka.

Sł. Krzysztof Rakowski

W moich rękach stare zdjęcia nabierają życia.
Czarno-białe zaklęcia budzą uczucia
i wychodzą z ukrycia
Kolor na czerń się nakłada, jak film o tamtych dniach.
Pamięć jak lektor opowiada. Jestem na jawie, jestem w snach.

Sobieskiego i Kozielska, piątka, ósemka i czwórka
Bar u Jacka i Śląska oraz te rozkrzyczane podwórka.

Na Pogorzelcu się wychowałem i dziś tam chętnie powracam.
Wspominam tamte dni wspaniałe.
Po ulicach chodzę cicho – na palcach
by nie spłoszyć czułych myśli, by nie zrazić hałasem
ptaków z tamtych dni, co policzyły się z czasem.

Sobieskiego i Kozielska, piątka, ósemka i czwórka
Bar u Jacka i Śląska oraz te rozkrzyczane podwórka.

Wykonanie: Krzysztof Rakowski
Film: Joachim Dominik Paruse

 

Jest rok 1981. Zmiany polityczne w kraju i wydarzenia, które niebawem nastąpią, wymogły bardzo poważne decyzje na jeszcze niedojrzałych młodych ludziach. Skończył się czas „cyganerii i bohemy”, jedni wówczas opuszczali Polskę z własnej woli inni zmuszeni byli do ucieczki, kto znał, „tamtego” Krzyśka wie dlaczego. Dzisiaj być może słowa utworów „Wrześniowa noc” i „List do matki” brzmią nieco patetycznie dla uszu naszych dzieci, ale proszę pamiętać, że nie było żadnej perspektywy powrotu. Cała rodzina pozostała na Kilińskiego, nie było możliwości pożegnać się z umierającym ojcem a bezpieka tylko czekała na pojawienie się syna na pogrzebie.

Wrześniowa noc.

Sł. Krzysztof Rakowski

Wrześniowa noc, pociąg ruszył w nieznany świat.

Wiatr zanucił smutną swą pieśń, oczy miałem we łzach.

Wrześniowa noc, uciekałem po cichu jak tchórz.

W walizeczce dźwigając swój los, matka roniła łzy.

Graniczny step, gdzie zasieków kolczasty las.

Smutny mój wzrok, gdy żegnałem swój kraj (ojczyznę),

Kurtyna w dół i żelazne zamknęły się drzwi,

Zamykałem młodości mej czas, pociąg mknął w nowy świat.

Samotna noc, nawet gwiazdy zniknęły gdzieś,

Czule nucąc tę starą pieśń, z matką żegnałem się.

W głowie mej szumiała wódka z poprzedniego dnia,

Gdy żegnałem me miasto, mój świat – być może na wieczny czas.

Nadziei sen, że nowe życie powstanie gdzieś,

I cichy lęk, samotności złej lęk…

A obok mnie, nowe życie budziło się,

Zimny witał mnie północny wiatr, walki mej nadszedł czas!

Ciemna ta noc, mrok rozdzielił nas czarny i zły.

Zrozumiałem boleśnie, że już matka mnie nie przytuli.

W tę długą noc, patrząc w okno do świtu, bez snu.

Nikt nie słyszał modlitwy mej słów, pożegnalny mój blues,

Nikt nie słyszał modlitwy mej słów, pożegnalny mój blues.

List do Matki.

Sł. Krzysztof Rakowski

Czy pamiętasz dziś, ten mój pierwszy list?

Gdy pisałem Ci, że tak smutno mi.

Lecz łez nie roniłem,

Tylko zamykałem się

W świat moich marzeń

W których znów widziałem Cię.

A było przecież tak wesoło.

Urząd Socjalny dał nam byt.

I wciąż płynęła noc za nocą.

Z moralniakiem pełzał dzień.

A było przecież tak wesoło

Bo wódki ciągle było w bród.

I wciąż płynęła noc za nocą

I podłym kacem pełzał dzień.

Nie pisałem Ci, jak naprawdę ciężko mi.

Nie pisałem Ci, że nie umiem tu żyć.

Lecz łez nie roniłem, tylko zamykałem się

W świat moich marzeń,

W których znów widziałem Cię.

Nie pisałem Ci, że za domem tęsknię w snach

Że samotność drwi, wokół wrogi obcy świat.

Lecz łez nie roniłem….

 

 

 

Bronek pisze fantastycznie o miłości, nazywam to drugą twarzą Bronka. Można pisać o miłości do matki, miłości niespełnionej, ale można pisać o miłości do wnuczki, do żony.

Od autora: Muszę tu wtrącić kilka ważnych słów.

Mówią, że stara miłość nie rdzewieje i to jest najprawdziwsza z prawd. Ula nie wspomina nic o tym, choć w tym momencie jest bohaterką poniższych słów. Może trochę czuje się skrępowana? Wszak to Ona jest tą dziewczyną z Pogorzelca, piękna historia.

Może więc najpierw o tej miłości co najbliższa sercu. Warto ją poznać.

Dziewczyna z Pogorzelca.

Sł. Krzysztof Rakowski

Wiatr mi przyniósł jej uśmiech
W moich snach widziałem ją.
Lecz dziwny los, nie dał żadnych szans
Dziewczyno z Pogorzelca,
Dziewczyno z marzeń mych i snów.
Już w czwartej klasie pokochałem ją.
Przepiękne dziewczę, długie włosy blond.
Biała kokardka, piękny zarys ust.
W noc zasypiając wymawiałem imię jej.
W tatrzańskiej ciszy, jak zimowy sen.
Nad Morskim Okiem stałem obok niej.
Siedziała w autobusie obok mnie.
To był mój najszczęśliwszy, najszczęśliwszy dzień.
A później drogi nasze gdzieś rozeszły się.
Ty wyjechałaś, ja poznałem seks.
40 lat uczyłem życia się,
lecz obraz wspomnień wciąż powracał, do mnie, we śnie.
Po latach nagle zobaczyłem ją,
Przepiękne oczy, przenikliwy wzrok.
Dziewczynę z moich wspomnień, z marzeń mych.
Dziewczyno z Pogorzelca. Ja ciągle, ciągle kocham Cię.

 

 

      2. Dziewczyna z Pogorzelca

 

Erotyk Bronka „Jesteś tak blisko” w interpretacji Krzyśka, następnie „Wnusia” utwór muzycznie również opracowany przez Krzyśka

Jesteś tak blisko.

Sł. Bronisław Piróg

Jesteś tak blisko, ciekawa mego oddechu
A oczy Ci błyszczą, usta w lekkim uśmiechu
Czekają dotyku, wargo co smakuje
Zwilżam językiem by lepiej czuć
Serce słychać i się spieszy
Twym oddechem oddychać, w Twój smak się wsłuchuję
I wargę łapię łapczywie, tak nabrzmiałą czuję
Ssę ją chciwie, i druga mnie warga dotyka
I pełnia ust się zamknęła i nieśmiałość odeszła
Ja w Ciebie, Ty we mnie weszłaś.
Pocałunek jest pierwszy, potem reszta ciała,
Ale nie o tym ten wierszyk
Chociaż wiem, że pewnie byś chciała.

Wnusia

Sł. Bronisław Piróg

Ona ma oczy jak anioł, zamknięte gdzieś w długich rzęsach
I szczęśliwy jestem gdy patrzę na nią
Radosny, gdy jest w moich rękach.
Wnusia jest jeszcze malutka, nie zna życia przed sobą
Nic nie wie o smutkach, ona ma dla życia radości gest
Śmieje się do nas szeroko, radośnie w dłoń uderzy
Buzie wystawia słodką,
Zębem twardość szklanki mierzy.
Rośnie i pięknie gaworzy, serca nasze podbija
Jutro pierwsze zdanie ułoży
Och! Jak szybko ten czas mija.
Czekam aż dziadzia mi powie, czekam aż to usłyszę
Zapiszę to w sercu i w głowie
W te słowo ubiorę ostatnią mą ciszę.
I będę niósł je w pamięci daleko
Na ile mi przeznaczone
Ona dziś z butelki pije mleko
A ja przecież jutro mogę przejść na drugą stronę.

 

O kolejnych strofach Urszula mówi:

 

Kiedyś spotkaliśmy się z Bronkiem na cmentarzu na Kuźniczkach w Zaduszki. Spotkaliśmy się, by odwiedzić naszego drugiego „ojca” dh. h. Leona Bielińskiego, był on tym, który nas również wychował, kształtując nasze wartości, bronił przed upolitycznionym harcerstwem, wpoił nam ducha i idee skautingu. Odwiedziliśmy również jego żonę, a naszą niezapomnianą ś.p. dyrektorkę Panią Janinę Bielińską, która to niejednokrotnie ratowała „skóry” swoich wychowanków w przejawie ich nadmiernej wyobraźni. Odwiedziliśmy również mogiłę naszego przedwcześnie zmarłego kolegi z klasy, z drużyny, Janusza Stelmacha, z którym ja siedziałam w jednej ławce. To dawne spotkanie nas dwojga obecnie przerodziło się w święto, które nazywamy: Zaduszkami Harcerskimi. Rokrocznie zjeżdżamy się z całej Europy, by w ostatnią sobotę poprzedzającą listopadowe święto odwiedzić tych, którzy odeszli. Słowami Bronka ich wspominamy:

 

Wspominając tych co odeszli

sł. Bronisław Piróg

Przyszliśmy do Was
żeby powiedzieć „Czuwaj”
jak co roku,  kolejny raz
odwiedzamy Was tutaj.
Piękny dzień na wspomnienia
na modlitwę i piosenki

 

 

i choć czas wszystko zmienia
jesień ta sama i ten nieba błękit.
Mamy dziś zbiórkę
tak jak kiedyś z Wami
robimy sobie powtórkę
chodząc cmentarnymi uliczkami.
Znicze niesiemy
płomyk pamięci zapalamy
dziś z Wami być chcemy

 

 

Te biwaki, obozy i rajdy
mundurki takie zielone
najsmaczniejsze chleba pajdy
finką na pałatce ukrojone
Najpiękniejsze zielone lata
Wam je zawdzięczamy
i zawsze – do końca świata
dziękujemy i pamiętamy
Może jutro i my popłyniemy daleko…

 

Krzysztof przez lata tworzył w podziemiu, ukrywając w szufladzie napisane wiersze, do których w przypływie nostalgii być może i depresji komponował muzykę. Poznawszy parę utworów, namówiłam Krzysia, by je nagrał, nawet w standardzie tzw. domowym i nieprofesjonalnym. Raz, by je zachować, dwa, by w przyszłości mieć materiał do wydania płyty studyjnej. „Wyrzucenie” z siebie tych osobistych tekstów było psychoterapią. Jak sam zresztą mówi: jedni chodzą do psychiatry, inni piszą wiersze. W wiersze Krzysia całą swoją wrażliwością  „wtopił” się Bronek, którego gościliśmy w naszym domu w Bremie, Po jego powrocie do kraju, jak Przybora z Osiecką zaczęli korespondować wierszem. Niczym „Śpiewające listy”.

Z listu Bronka do Krzyśka:

Żołnierz z Pogorzelca

Żołnierzu losu z Pogorzelca! Twardy jesteś jak stal.
Życie śrubę Ci dokręca, w sercu boleść niesiesz i żal.
Europa chłodno Cię przyjęła, jak ta zimna macocha zła,
i kręgosłup Ci przegięła, i wykrzyknęła, że Cię nie kocha!

W grzęzawisku łez utknąłeś, i nikt Twego krzyku nie słyszy!
Jak dziki ptak z sideł się wyrwałeś, lotem łabędzim, krzykiem ciszy.
Sam walczysz z tęsknotą, w miłości co serce parzy,
Sny i marzenia ciągle się plotą. Samotność ma wiele twarzy!

Jesteś żołnierzem z końca kolejki, z nadbagażem gorzkich dni
Lecz Twój hart ducha tak jest wielki!

Ty w końcu spełnisz swoje sny.
Kupisz ten bilet do Kędzierzyna, tam źródło nadziei i myśli Twych.
Tam twa piosenka się zaczyna, Tam Wela, Pulchny, Głuchy no i Ty.

Wróć do krainy szczęścia, do lat młodzieńczych wróć,
Do Kędzierzyna ślij zaklęcia, o Pogorzelcu pieśni nuć.
Tu sobie życia przystań zbudujesz. Twoja łódź zacumuje tu.
To się dopiero w domu poczujesz,
Tu nad Odrą w miejscu Twoich marzeń i snów.

Wróć posłuchaj i zaśpiewaj, tu nad Odrą, nad Kłodnicą.
Wróć i dobre sny miewaj, lata, które przeszły, się nie liczą.
Kupisz ten bilet do Kędzierzyna, tam źródło nadziei i myśli Twych.
Tam Twa piosenka się zaczyna, tam Wela, Pulchny, Głuchy no i Ty.
Jeszcze wszystko przed Tobą! Razem z Ulą przyszłość bierz.
Napisz piosenkę wesołą, nową i w końcu tym życiem się ciesz!

 GALERIA ZDJĘĆ

Epilog.

Krzysztof Rakowski to były klawiszowiec, który niespodziewanie znalazł się w składzie zespołu Kenedth,. 40 lecie powstania grupy stało się inspiracją do organizacji wspomnieniowego koncertu. Idea Mirka Nowakowskiego niespodziewanie przekształciła się w cykliczną, lokalną imprezę pt. Gitariada 40. Imprezę skupiającą miłośników kędzierzyńskiego muzykowania, z różnych przyczyn rozproszonych po świecie.

Głuchy, Wela, Pulchny i Rak.

Sł. Krzysztof Rakowski

 

W siedemdziesiątym czwartym roku, gdy nasze drogi zeszły się.

Bakcyl muzyki połykany, wprost narkotyczny muzy sen.

Nie było celów, planów, dążeń. Po prostu każdy pragnął grać.

Wino i wiele różnych zdarzeń w tych latach kształtowało nas.

Występu w Muszli, Gitariady. Ciężkiej Syntezy Rocka dźwięk.

Byliśmy cały czas na fali. Graliśmy Parpli, Stonsów, Yes

I w mieście zawsze hołubieni na fajfach dawaliśmy czad.

Marząc o Nowym Orleanie, Głuchy, Pulchny, Wela, no i Rak.

Może kiedyś zagramy jeszcze raz

w naszym mieście,

tu w Kędzierzynie.

Może kiedyś nas przywoła miasta zew

z Norymbergii, Osterode lub z Bremen.

Może kiedyś odpłyniemy jeszcze raz

w glorii rocka tu w Kędzierzynie.

Może kiedyś zapłonie w żyłach krew,

zanim życie nasze przeminie.

Wśród wielu naszych muzycznych przygód,

jak do kotleta grany jazz.

W Irenie, w Bajce czy w Kaskadzie

przeróżne szlauchy szyło się.

Gdy Sambę Ryś na wiośle rzeźbił

w czułości spojrzeń wielu pań.

 Mirek jak Anioła śpiewał,

nie jeden pozazdrościł nam.

Muzyczne drogi się rozeszły.

Gdzieś za granicą zginął ślad.

 

 

 

 

 

Po wielu latach los tak sprawił,

że się odnalazł dawny skład.

Gdy po trzydziestu latach wreszcie

na deskach kędzierzyński być

Gdy spełni się marzenie moje,

marzenie mych młodzieńczych dni.

Może kiedyś zagramy jeszcze raz

w naszym mieście, tu w Kędzierzynie.

Może kiedyś nas przywoła miasta zew

z Norymbergii, Osterody lub z Bremen.

Może kiedyś odpłyniemy jeszcze raz

w glorii rocka, tu w Kędzierzynie.

Może kiedyś znów zapłonie w żyłach krew,

zanim życie nasze przeminie.

Może kiedyś zagramy jeszcze raz

w naszym mieście, tu w Kędzierzynie.

Może kiedyś nas przywoła miasta zew

z Norymbergii, Osterody lub z Bremen.

Może kiedyś odpłyniemy jeszcze raz

w glorii rocka, tu w Kędzierzynie.

Może kiedyś znów zapłonie w żyłach krew,

zanim życie nasze przeminie.

zanim życie nasze przeminie.

zanim życie nasze przeminie.

 

 

 

      3. Głuchy, Wela, Pulchny i Rak

Siadając do redagowania tego tekstu nie zdawałem sobie sprawy z czym przyszło mi się zmierzyć. Ot, kilka słów ułożonych w rymy, kilka piosenek napisanych w chwilach wolnych od pracy. Ot, zwykła pasja, zwykłych ludzi. Im bardziej zagłębiałem się w twórczość obu panów, tym bardziej przekonywałem się o ich wyjątkowości. Podobnie jak ś.p. Waldek Więckiewicz, przywraca swą pamięcią lata młodości spędzone w Kędzierzynie, tak Bronek oraz Krzysiek robią to samo. W nuty oprawionymi rymami, malują swoją niezwykle ciekawą biografię. Treść utworów to nie wymyślona fabuła. To opis tego co wydarzyło się w życiu obu panów. To najprawdziwsza historia.

Chylę czoła Panowie.

Na koniec pragnę wszystkim zadedykować słowa Jacka Grania (Franciszka Walickiego) cudownie zilustrowane muzycznie przez Czesława Wydrzyckiego (Niemena).

Coś, co kocham najwięcej.

sł. Jacek Grań (Franciszek Walicki)

Jest coś
Coś, co kocham najwięcej
Coś od czego
Oddalił mnie czas
Lecz myślami
Wracam jeszcze najczęściej
Do dziecięcych zabaw
I do minionych lat

Jest taki ląd daleko
Za nim pola i las
A za lasem
Tam nad rzeką
Wiosną rosną kwiaty
Których już
Nie zobaczę nigdy
Nigdy nie zobaczę już

Jest wiele wspomnień których
Nie złamał czas
Ale żadne z nich
Nie powraca jak to

Jest taki dom daleko
Za nim pola i las
A za lasem
Tam nad rzeką były
Były kwiaty
Których już dawno nie ma
Nie ma nie ma
Dla mnie nie ma tu
Tam wśród kwiatów
Zostawiłem wspomnienia,
Których nigdy,
Nigdy nie, nie zapomnę już.

Tekst: Zbigniew Kowalski w oparciu o scenariusz przygotowany przez Urszulę Rakowski.
Zdjęcia: Zbigniew Kowalski oraz prywatne archiwum Piotra Ziemkowskiego.
Filmy: Joachim Dominik Parusel
Opracowanie graficzne: Zygmunt Pieluch

2 listopada 2021

Dzieci Pogorzelca

TŁUMACZENIE Google»

Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. więcej informacji

Aby zapewnić Tobie najwyższy poziom realizacji usługi, opcje ciasteczek na tej stronie są ustawione na "zezwalaj na pliki cookies". Kontynuując przeglądanie strony bez zmiany ustawień lub klikając przycisk "Akceptuję" zgadzasz się na ich wykorzystanie.

Zamknij