W swojej młodości jak gąbka chłonąłem każdą informację dotyczącą sfery muzyki rozrywkowej, szczególnie tej w wydaniu krajowym.

W kioskach RUCH nabywałem czasopisma piszące o muzyce. Był to tygodnik „Na przełaj”, „Przekrój”, „Panorama”, miesięczniki „Radar”, „Jazz” itp. Czytywałem także czwartkowe wydania Sztandaru Młodych. W tym dzienniku ukazywał się „Metronom”, najstarsza w Polsce rubryka poświęcona muzyce rozrywkowej, redagowana przez historyka muzyki rozrywkowej, dziennikarza i prezentera radiowego Dariusza Michalskiego.

W drugiej połowie lat siedemdziesiątych szczególnie zainteresował mnie artykuł poświęcony nowej piosence Krystyny Prońko. Autor przedstawił tam również młodego, wielce obiecującego wokalistę Leonarda Kaczanowskiego. Rzecz dotyczyła wspólnego wykonania coveru „W cieniu dobrego drzewa”, znanego wcześniej z interpretacji Ireny Jarockiej.

Do dnia dzisiejszego uważam, że to jeden z najpiękniejszych duetów w polskiej muzyce rozrywkowej. Wtedy po raz pierwszy zetknąłem się z nazwiskiem Kaczanowski. Po kilku latach okazało się, że Leonard Kaczanowski został mieszkańcem naszego miasta. Wielkie zaskoczenie. Postanowiłem dowiedzieć się czegoś więcej o tym wokaliście.

W dobie powszechnych już komunikatorów oraz wyszukiwarek internetowych udało mi się nawiązać kontakt z artystą. Udostępnił mi kilka słów o swojej karierze.

 

 

 

Leonard Kaczanowski

– wokalista, pianista, kompozytor, aranżer. Urodził się 7 kwietnia 1949 r. w Nysie. Jest absolwentem Średniej Szkoły Muzycznej w Opolu oraz Akademii Muzycznej im. K. Szymanowskiego w Katowicach na Wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej.

W szkole średniej grał w zespole Hewiemalowie, którego nazwa powstała z pierwszych sylab imion członków formacji. Grupa istniała w latach 1965-1968 przy Liceum Pedagogicznym w Brzegu. Formacja wykonywała utwory The Beatles, The Animals, Skaldów i własne kompozycje (np. „Barbara”). W latach 1968-1969 L. Kaczanowski grał na organach w zespole Piastelsi, który występował na przeglądach i festiwalach muzyki młodzieżowej w południowo-zachodniej Polsce. Następnie w rodzinnym Grodkowie założył  grupę Bleitrama, która istniała ok. 3 lata. Formacja została zauważona na Przeglądzie Piosenkarzy i Zespołów Amatorskich w Jeleniej Górze (1970-1971).

W czasie studiów L. Kaczanowski, oprócz gry na fortepianie, zaczął śpiewać jako wokalista jazzowy. W 1976 r. grał w Grupie Piotra Prońko, gdzie rozpoczęły się pierwsze wokalne występy artysty. Formacja rozpadła się z końcem roku. W maju 1977 r. L. Kaczanowski zdobył II nagrodę na Lubelskich Spotkaniach Wokalistów Jazzowych, gdzie zaśpiewał m. in. „A Song for You”. W rezultacie tego sukcesu wokalista rozpoczął współpracę z grupą Komand Band, gdzie śpiewał solo (m. in. „Dawno” i „Moje serce ukołysze Cię do snu”) i w duecie z Krystyną Prońko (m.in. utwór „W cieniu dobrego drzewa”). Z tą formacją wystąpił m.in. na „Pop-Session ’77” . Oprócz tego współpracował z uczelnianym Big Bandem PWSM, z którym wystąpił w „Jazz Jamboree ’77”, III pomorskiej Jesieni Jazzowej i śpiewał na festiwalu „Jazz Ost-West ’78” w Norymberdze. Była to pierwsza w Polsce orkiestra jazzowa działająca przy wyższej uczelni muzycznej w ramach ówczesnego Wydziału Muzyki Rozrywkowej. Założona w 1972 roku przez prof. Andrzeja Zubka.

W składzie Big Bandu zagrali wówczas m.in. Jerzy Jarosik, Andrzej Olejniczak, Władysław Sendecki, Jarosław Śmietana, czy Zbigniew Wegehaupt.

W maju 1980 r. piosenka „Tramwaj nr 19” zajęła pierwsze miejsce na Liście Przebojów miesięcznika Non Stop. W latach 1979-1982 artysta śpiewał w krajach zachodniej Europy (Szwajcaria, Niemcy, Austria, Holandia, Belgia, Luksemburg), gdzie występował w klubach muzycznych z zespołami Galaxy, NN Station i innymi.

W sierpniu 1982 r. znalazł się w składzie wrocławskiej grupy rockowej – Stalowy Bagaż, gdzie śpiewał i grał na instrumentach klawiszowych. Z zespołem koncertował w kraju,  wystąpił na poznańskiej Rock-Arenie oraz dwukrotnie w RFN na Wystawie Polskiej Sztuki Współczesnej w Heidelbergu (październik 1982 r. i kwiecień 1983 r.). Nagrał kilka utworów dla Polskiego Radia:  „Synowie nocy”; „Morze ognia”, „Wielki błąd”; „Oto spowiedź”; „Opera”.

Po rozwiązaniu grupy latem 1983 r. L. Kaczanowski z K. Cwynarem utworzyli zespół Tabu, w skład którego weszli także: Jerzy Kaczanowski (eks CDN) – gitara, Waldemar Mleczko (eks Tapir) – gitara, śpiew i Mirosław Kowalczyk (eks Vincent van Gogh) – perkusja. Żywot formacji był krótki, a zarejestrowała ona tylko kilka nagrań  demo dokonanych w „Piwnicy Świdnickiej”. Po rozpadzie tej grupy L. Kaczanowski wyjechał na kontrakt zagraniczny.

Po powrocie do kraju rozpoczął pracę w Domu Kultury w Żabnie oraz w Szkole Muzycznej w Tarnowie. W tym czasie opiekował się miejscowymi zespołami młodzieżowymi – m. in. tarnowskim Ziyo i dąbrowskim Bardzo Orkiestra. Z grupą Ziyo współpracował do połowy 1986 r. i wystąpił z nią na kilku koncertach i przeglądach muzycznych (np. OMPP we Wrocławiu).

Następnie koncertował w kraju i za granicą. Współpracował z Marylą Rodowicz przy albumach „Marysia Biesiadna” (aranżacja chórków i śpiew) oraz „Złota Maryla” (aranżacja chórków i śpiew). W połowie lat 90-tych nagrywał z wykonawcami polskiego country: albumy „Tomasz Szwed” i „Tomasz Szwed kierowcom” (instrumenty klawiszowe i chórki); „Johnny Walker” – Słodkie życie (pianista i chórki). Nagrał także utwór „Moja mała nostalgia” (na albumie Krzysztofa Logana Tomaszewskiego „Z potrzeby duszy i serca”; 1999) oraz singiel „Słodkie życie”; 2000).

Ostatnim miejscem pracy w Polsce był Miejski Ośrodek Kultury w Kędzierzynie-Koźlu. Zajmował się pracą pedagogiczną prowadząc Studio Piosenki. Angażował się także w różnego rodzaju projekty środowiska muzycznego Kędzierzyna-Koźla. Był to koniec ubiegłego wieku.

W 2000 r. wyemigrował do USA, gdzie zajmuje się tworzeniem muzyki do teatru i pedagogiką muzyczną. Tam zajął się muzyką ilustracyjną. Napisał muzykę do takich sztuk teatralnych jak: „Mały Książę” (2006); „Oberża Pod Czerwonym Makiem” (2007); „Szukamy Stajenki… w Betlejemską Świętą Noc” (2008); „Kaczka i bocian szukają Dziubdziuba, czyli wesoła szkoła” (2008); „Niemcy” (2009); „Siedem Śmiechów Głównych” (2011); „O mniejszych braciszkach Św. Franciszka” (2014).

W dorobku L. Kaczanowskiego jest ponad 800 aranżacji różnych utworów muzycznych; ponad  120 własnych kompozycji instrumentalnych i napisanie muzyki do kilku sztuk teatralnych.

Źródło: http://polskibigbitinietylko.blogspot.com/2015/01/leonard-kaczanowski-szkic-biogramu.html

Od  redakcji retromuzycznej:

– Piosenka „Słodkie życie” to kompozycja Janusza Komana do tekstu Janusza Szczepkowskiego.  Do tej piosenki  w 1999 r. w Helsinkach został nagrany teledysk (MTV2). –

– Obok utworu „Tramwaj nr 19” na czele listy przebojów w miesięczniku „Non Stop” znalazła się kolejna kompozycja  Janusza Komana do tekstu Wojciecha Patuszyńskiego pt. „Dawno”.

Poszukując wszelkich informacji na temat Leonarda, dowiedziałem się, że jest on również bratem zdolnego gitarzysty, odnoszącego pewne sukcesy w polskiej scenie country. Leonard i Jerzy to synowie Waleriana Kaczanowskiego. Pan Walerian był pierwszym opiekunem Izby pamięci Józefa Elsnera w Grodkowie, która powstała w domu, w którym urodził się i spędził dzieciństwo Józef Elsner – kompozytor, teoretyk muzyki , nauczyciel i mentor Fryderyka Chopina. Od lat 60. XX w. do 1995 r. funkcjonowało tu muzeum poświęcone jego pamięci. Niestety muzeum przeszło już do historii. W budynku funkcjonuje jeszcze Towarzystwo im. Józefa Elsnera.
Sporym zaskoczeniem było dla mnie to, że od połowy lat osiemdziesiątych, rodzina Kaczanowskich ma spore związki z Kędzierzynem. Obaj bracia po piętnastoletnim pobycie w Kędzierzynie-Koźlu, wyemigrowali do USA. Leonard znalazł tam swoje miejsce, natomiast Jerzy postanowił wrócić do Polski, właśnie do Kędzierzyna-Koźla. Poprosiłem go o krótką rozmowę na temat jego kariery muzycznej. Oto zapis tej rozmowy.

Rozmowa z Jurkiem Kaczanowskim.

Z. Twoja przygoda z muzyką zaczęła się w Grodkowie. Do Kędzierzyna-Koźla zostałeś niejako zaimportowany. Wcześniej tworzyłeś lokalne formacje rockowe.

J. Nie jestem wyjątkiem. Moje pierwsze fascynacje to Beatlesi, Johny Winter potem Hendrix. Wszystko mi się wtedy odwróciło. Przedtem byłem sportowcem. Jeździłem na rowerze. W Beatlesach urzekła mnie ich sprawność, umiejętność panowania nad głosem. Przede wszystkim znakomite kompozycje. Na łopatki położył mnie Cream – brytyjska supergrupa rockowa tworząca fuzję rocka psychodelicznego i blues rocka. Powstała jako efekt współpracy klawiszowca i basisty Jacka Bruce’a, gitarzysty Erica Claptona oraz perkusisty jazzowego Gingera Bakera. Podczas pobytu w USA Cream nagrali swój trzeci, tym razem podwójny, album „Wheels of Fire”. Składa się on z części nagranej w studiu i części nagranej w czasie koncertu grupy. Zafascynowała mnie właśnie ta płyta. Była taka dziwna. Dziesięciominutowe improwizacje koncertowe to było coś niesamowitego. Potem usłyszałem Hendrixa na Wodstock to odpadłem. To był koniec lat sześćdziesiątych.

Z. Wygrała gitara. Makyo to jeden z pierwszych Twoich zespołów.

J. Różne nazwy nosiły te zespoły. Makyo – nazwa ta wywodzi się z dalekowschodniej filozofii. Japońskiej odmiany buddyzmu. Wraz ze mną grupę tworzyli: Stanisław Wieczorek, Wiesław pulpit Dubaniowski, Zdzisław Szatanik i Piotr pablo Fabis. Ten zespół przemianowałem na „Trzy kilometry”. Ciekawostką jest, że nazwa pochodzi od brakującego trzykilometrowego odcinka drogi do zapomnianej dzisiaj miejscowości Sorgowa.

Z. Do Kędzierzyna było jednak więcej niż trzy kilometry.

J. To prawda. Do Kędzierzyna trafiłem poprzez Krzyśka Gabłońskiego, mieliśmy tu studio nagrań. Zaczynaliśmy od tworzenia reklam dla Radia Park. Później zaczęliśmy produkować płyty. Dla Tomka Szweda czy też Johnny Walker. Tomasz Szwed to człowiek o wielkiej osobowości – kompozytor, poeta, autor nastrojowych, refleksyjnych piosenek. Dzięki tej znajomości zacząłem występować na wszystkich festiwalach i piknikach muzyki country w Polsce, koncertując z zespołem Fuli Service Krzysztofa Gabłońskiego. W tym środowisku miałem przyjemność współpracować jako muzyk z takimi postaciami country jak Braddy Seals, Chris Christopherson czy David Lamer. Ostatni z wymienionych to gitarzysta i wokalista dwóch słynnych zespołów: The Mamas and The Papas oraz Canned Heat.

Z. Zacznijmy jednak od Twoich a właściwie waszych początków. Mówię Waszych, ponieważ Ty i Leonard jesteście braćmi. Na nazwisko Kaczanowski natknąłem się poprzez rubrykę Metronom w dzienniku Sztandar Młodych, której autorem był znany dziennikarz muzyczny Dariusz Michalski. Pamiętam, że rzecz dotyczyła interpretacji utworu „W cieniu dobrego drzewa”. Już uznana wokalistka Krystyna Prońko wspólnie ze studentem katowickiej Akademii Muzycznej, Leonardem Kaczanowskim nagrała nową wersję utworu z repertuaru Ireny Jarockiej.

J. Ten duet z Kryśką Prońko był niesamowicie udany.

Z. W moim przekonaniu był to najlepszy polski duet jaki udało mi się usłyszeć.

J. Czy najlepszy? Nie wiem. Ja oglądam dzisiejszą młodzież, która jest tak utalentowana, że już właściwie się nie wraca do tamtych zamierzchłych czasów. Niemniej jednak Krysia Prońko jest postacią niesamowitą jeżeli chodzi o wokalistykę. Miałem wielką przyjemność grać z nią w Mrągowie. Wcześniej współpracowałem z jej bratem Piotrkiem Prońko, saksofonistą. On także jest absolwentem Wydziału Rozrywki Akademii Muzycznej w Katowicach. Miałem także taką króciutką przygodę z nieżyjącym Wojtkiem Prońko podczas Festiwalu Jazz na Odrą. Znakomitym basistą.

Z. Uczestniczyłem w koncercie laureatów tego festiwalu. Odwiedzili oni nasz DK Chemik. Piękny koncert. Wykonawcy to właśnie studenci tejże uczelni. Big Band pod dyrekcją Andrzeja Zubka oraz znany już Extra Ball zespół w którego składzie grali także studenci Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej PWSM w Katowicach: Andrzej Pawlik – gitara basowa, Piotr Prońko – saksofon barytonowy, Benedykt Radecki – perkusja, Władysław Sendecki – fortepian oraz ich lider Jarosław Śmietana – gitara.

J. Znałem Jarka Śmietanę, którego niestety także nie ma już wśród nas. Adik Sendecki jest dzisiaj producentem gdzieś w Szwajcarii. Genialny klawiszowiec.

Z. Głowy nie dam ale w Big Bandzie występował także Twój brat.

J. Głównymi postaciami tej ekipy byli jednak: Adik Sendecki i Jarek Śmietana. Spotkałem kiedyś Jarka w Chicago i byłem nieco zawiedziony. On miał takie riffy jazzowe bardzo dobrze opanowane ale jak włączył overdriwe to jakby mi czegoś zabrakło. Ja mam wielu studentów. Grzesiek Wilk czy Waldek Orłowski i kilku innych w Chicago, którzy znakomicie sobie radzą z tymi nowymi technikami. Wtedy tych gadżetów nie uznawałem.

Z. Następowała nowa epoka muzyki.

J. Tak to prawda. Znaczenie gitary zostało w bardzo wyraźny sposób jakoś przemienione. Gitara stała się w rock&rollu poważnym instrumentem, instrumentem wiodącym. To już nie tylko akompaniament przy ognisku. Próbowałem wówczas bawić się gitarą. Wiele się zmieniło. Dzisiaj oczywiście są młodzi ludzie, którzy swymi umiejętnościami zagonili mnie w „kozi róg”.

Z. W czasie Twego pobytu w Stanach trafiłem w YT na dwa nagrania z utworami instrumentalnymi, które zrobiły na mnie spore wrażenie. Obydwa niezwykłej urody. „Mellow Midnight” oraz „My little balerina”. Obydwa utwory w aranżacji Leonarda.

J. Szedłem kiedyś w Nashville ulicą przy której jest całe mnóstwo klubów. W klubie Stage usłyszałem właśnie ten utwór. Wszedłem do klubu i tam poznałem niezwykłego człowieka. Nazywał się Brent Meson. Poprosiłem mojego brata, aby stworzył podkład i aranż do obydwu utworów. Wystąpiliśmy potem wspólnie z Leo w jakiejś chicagowskiej telewizji i stąd te nagrania na YT. Mam dzisiaj pewne zastrzeżenia do ich realizacji ale…

Z. Zawsze można było zrobić to lepiej. Jeśli o mnie chodzi, utwory te zostaną w mojej głowie na zawsze.

J. Chciałem zadedykować specjalnie dla Ciebie jeden z tych numerów na ostatnie gitariadzie (2019) ale organizatorzy nie pozwoli mi na moje „pięć minut”.

Z. Dziękuję. Będę o tym pamiętał. Wasze początki to odwieczne kłopoty sprzętowe. Brak instrumentów i sprzętu nagłośnieniowego doskwierał wszystkim.

J. Trudno było w tamtych czasach o dobrej jakości sprzęt. Dzisiaj dysponuję kiedyś nie osiągalnymi markami wzmacniaczy czy gitar. Mam tego sporo i chciałbym się tego pozbyć. Mój czas powoli mija. Gdzieś tam sporadycznie mam okazję wystąpić ale już mnie do tego tak nie ciągnie. Kiedyś to była ogromna pasja. Dzisiaj niewiele z tego zostało.

Z. Czy pamiętasz swoją pierwszą gitarę?

J. Dostałem z Anglii taki instrument. Nie była ona być może wysokich lotów. Później zamówiłem sobie instrument we Wrocławiu u braci Jakobiszynów. Był znakomity.

Z. Gitary Jakobiszynów to drogie zabawki. Trzeba było mieć „dzianych” rodziców. Ja bym chciał wiedzieć kiedy po raz pierwszy poczułeś kształt gitarowego gryfu w dłoni?

J. Pierwsze gitary, to te pożyczane z Domu Kultury, Jolany, Samby. Bardzo, że tak powiem, nie sprzyjające rozwijaniu się. Kiedyś marzyliśmy o gitarach elektrycznych. Dzisiaj namawiam do nauki gry na akustykach. Gitara elektryczna później jest technicznie łatwiejszym instrumentem do opanowania.

Z. Fascynacja Claptonem i Hendrixem to chęć ostrego grania. Skąd zatem Twoje odejście w kierunku country?

J. Ja poprzeczkę zawiesiłem wysoko. Nie interesowała mnie twórczość Czerwonych Gitar czy Krzysztofa Krawczyka. Zawsze czułem, że to nie moje klimaty. Pisałem swoje piosenki. Wiele mam zgłoszonych w ZAiKS. Kilka z nich prezentował Korneliusz Pacuda w swoich listach przebojów. Muzyka country wciągnęła mnie właściwie w Kędzierzynie. Wbrew pozorom, ta muzyka to trudna sztuka. Mój kolega Marek Raduli powiedział mi kiedyś. „Potrafię się poruszać w wielu gatunkach muzycznych. Nie potrafię jednak grać muzyki country, bo to jest muzyka dla mistrzów”.

Z. Folck jest źródłem bluesa i country.

J. W moim przypadku blues, rock i country rozwijały się jednocześnie. Drażniło mnie stwierdzenie innych, że muzyka country to odpowiednik naszego disco polo. Absolutnie nie. To najpotężniejszy biznes w Ameryce.

Z. A jaki jest Twój osobisty stosunek do gatunku disco polo?

J. Myślę, że jak każdy dzisiejszy muzyk musiałem się zderzyć z tym tematem. Nie z przyjemności a z konieczności. Nie, nie kręci mnie ta muzyka.

Z. „Tercet egzotyczny” to moim zdanie prekursor tego gatunku. Różnica jednak polega na perfekcyjnym podejściu do zawodu. Grupa Izabeli Skrybant i Zbigniewa Dziewiątkowskiego była tego przykładem. Zdarzyło mi się podejrzeć kilka występów disco polo. Trąci to ogromną tandetą.

J. Trzeba to uznać, bo to się ludziom podoba. Nie mamy na to wpływu. Obserwuję polską scenę i irytuje mnie nadmiar tych błyskotek scenograficznych. Odwracają one uwagę od rzeczy najważniejszych. Od radowania się melodyką jak i pięknymi tekstami.

Z. Troszkę o Twoich sukcesach.

J. Było ich trochę. Głównie tych związanych z moim udziałem w strefie country. Mrągowo to miejsce gdzie czułem się najlepiej. Tam poznawałem ludzi i tam byłem wielokrotnie nagradzany.

Z. Powiesz coś o porażkach. Czy było coś takiego co Cię przygnębiło?

J. Tak. Było coś co mnie bardzo rozdrażniło ale o tym porozmawiamy prywatnie. To co bym powiedział nie nadaje się do szerokiej publikacji.

Z. Byłeś obecny na Gitariadzie. Jak oceniasz kondycję kędzierzyńskiego rock and rolla?

J. Powiem szczerze. Nie chcę oceniać publicznie swoich rówieśników. Mógłbym wyrządzić im krzywdę. Generalnie jakiejś uczty duchowej nie doznałem. Młodsi natomiast w mojej ocenie mają potencjał. Są naprawdę zdolni. To daje nadzieję, że muzyka tzw. gitarowa nie umiera. Człowiek ma się bawić muzyką i delektować dźwiękami.

Z. Sport używki i muzyka.

J. Rower był moją pasją. Pasją, do czasu pojawienia się Jimi Hendrixa. Wiem do czego zmierzasz. Nie stronię od alkoholu i papierosów jak widzisz. Nigdy jednak nie brałem żadnych dragów.

Z. Powiesz coś o swych planach?

J. Powiem krótko. Nie mam, choć są pewne rozmowy z Krzysztofem Jaryczewskim ale nie sądzę by coś z tego wyszło.

Z. Co byś chciał przekazać na koniec młodym adeptom gitary?

J. Muzyka dzisiejsza niczym nie przypomina mojej młodości. Elektronika i automatyzacja wypełnia wszystkie braki warsztatowe. Trudno cokolwiek radzić. Manualne umiejętności przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Poezję muzyki tworzy się manualnie a nie na komputerach. Polegajcie głównie na sobie. I Jeszcze jedno. Zapytałeś: Co bym chciał? Odpowiem: Chciałbym być młody.

Z. Wszyscy byśmy chcieli. Dziękuję za rozmowę.

Z Jurkiem Kaczanowskim rozmawiał Zbigniew Kowalski.

BLUES POWER / J. Niekrasz (TSA), S. Machel (TSA), J. Kaczanowski, G.”Pauza” Woźniak /”WHITE ROOM”:

Jurek Kaczanowski – My little ballerina

Ps. Krzysztof Gabłoński. Gitarzysta i kompozytor – pochodzący z Kędzierzyna. Pojawił się w środowisku country po raz pierwszy w Warszawskiej Stodole gdzie grał z debiutująca wówczas grupą “The Strangers”, założona przez byłego lidera grupy ” Dystans” – Tomka Majchrzaka. Potem grupa przemianowała się na grupę “KONWÓJ”. Grupa Konwój której obok Tomka Majchrzaka i Ewy Nazim był filarem już w roku 1988 zadebiutowała na Pikniku Country w Mrągowie . Zespół wystąpił aż trzy razy co było ewenementem. Zespół wystąpił w repertuarze własnym, potem towarzysząc Tomaszowi Szwedowi, a także irlandzkiej piosenkarce Jacqui. Wkrótce rozstaje się z grupą Konwój i na stałe związuje się z Tomaszem Szwedem. Krzysztof odnotowuje spore sukcesy na niwie kompozytorskiej. W 1994 r. jego kompozycja do słów T.Szweda “Ciepłe piwo i zimne kobiety” prezentowana była w formie videoclipu w programie telewizyjnym “Muzyczna Jedynka”, i od tej pory staje się prawdziwym “szwedowym” hitem. Gabłoński próbuje swoich sił jako solista, prezentując swój własny dorobek artystyczny. Zakłada zespół “Full Service” , złożony z doświadczonych i znanych muzyków i od tego czasu jako Krzysztof Gabłoński i Full Service jest stałym gościem Mrągowskich Festiwali i innych imprez tego typu w Polsce. Na repertuar zespołu składają się wyłącznie kompozycje Krzysztofa, zaaranżowane perfekcyjnie o country pop – rockowym brzmieniu. Takie piosenki jak; “Cicho powiedziane”, To nie dla mnie”,” Moja wina” staja się prawdziwymi przebojami i stawiają Gabłońskiego w gronie twórców polskiej muzyki country. W 1994 K. Gabłoński i Full Service oraz zaproszeni goście nagrywają materiał autorski który potem został wydany na kasecie magnetofonowej pt.”Full Service”

Źródło: http://www.polcountry.medianet.pl/krzysztof_gablonski/

Zdjęcia: Zbigniew Kowalski oraz fotografie z archiwum Leonarda Kaczanowskiego, Jerzego Kaczanowskiego.

Opracowanie graficzne Zygmunt Pieluch.

Opublikowano dnia: 03.11.2019 | przez: procomgra | Kategoria: Historie kędzierzyńsko-kozielskie

TŁUMACZENIE Google»

Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. więcej informacji

Aby zapewnić Tobie najwyższy poziom realizacji usługi, opcje ciasteczek na tej stronie są ustawione na "zezwalaj na pliki cookies". Kontynuując przeglądanie strony bez zmiany ustawień lub klikając przycisk "Akceptuję" zgadzasz się na ich wykorzystanie.

Zamknij