Retro Orchestra – Wspomnienia dawnych dni
Za moment poczują się Państwo jak w klimatycznych kawiarenkach lat dwudziestych i trzydziestych, dwudziestego wieku. Bo właśnie w tym koncercie „Wspomnienie dawnych dni” cofniemy się w czas przedwojennych rewii i teatrzyków. Odczucia atmosfery tamtych dni sprawią, że prawdopodobnie wszyscy gdzieś tam będziemy pod krzesłami poruszać nogami w rytm granych dzisiaj tutaj melodii. Będzie przepięknie. Będzie nastrojowo. Pomimo, że to piosenki z przed wieku tak naprawdę, także i dzisiaj brzmią niezwykle wyjątkowo. Przekonajcie się sami. Retro Orchestra specjalnie dla Państwa w koncercie „Wspomnienia dawnych dni”.
Tymi słowami, w imieniu gospodarza koncertu MOK Kędzierzyn-Koźle przywitała wszystkich złaknionych tych retromuzycznych nutek pani Ariadna Miernicka.
„Odrobinę szczęścia w miłości”. Ta piosenka rozpoczęła koncert. Cały program nosi tytuł „Wspomnienia dawnych dni”. Muzycy z Retro Orchestry przenieśli nas w zaczarowany świat teatrzyków rewiowych lat dwudziestych. Piosenki to różne. O szczęściu i o miłości. Były to walczyki, tanga, fokstroty, a łączy je jedna rzecz. Wszystkie utwory, które zespół zaprezentował, wyszły z pod pióra jednego z najwybitniejszych kompozytorów polskiej muzyki rozrywkowej. Jednego z pierwszych polskich jazzmanów – Jerzego Petersburskiego.
Piotr Kopietz, kierownik artystyczny zespołu, podjął się tak zapomnianej dzisiaj roli konferansjera w tej muzycznej wędrówce. Zafascynowany twórczością Jerzego Petersburskiego, tak przedstawiał kompozytora, który pisał dla polskich gwiazd muzyki: Jego piosenki śpiewały takie przedwojenne gwiazdy polskiej piosenki jak: Eugeniusz Bodo, Mieczysław Fogg, Zula Pogorzelska czy też te współczesne, Irena Santor oraz Krzysztof Cugowski. Jerzy Petersburski to jeszcze XIX wiek. Urodził się w 1895 roku w Warszawie. Pisane mu było zostać artystą, wszak matka, siostra i brat byli pianistami, natomiast drugi z braci był skrzypkiem. A więc młody Jerzy kontynuował tradycje rodzinne. Rozpoczął naukę gry na fortepianie, na profesjonalnym poziomie w Warszawskim Konserwatorium Muzycznym.
Później wyjechał do Wiednia by kontynuować studia w klasie fortepianu, dyrygentury i kompozycji. Była to jednak wciąż muzyka poważna, muzyka klasyczna. Pewnego dnia w Wiedniu zdarzyła się rzecz niezwykła, niespotykana, zupełnie przypadkowa. Tak tą sytuację wspominał po latach Petersburski w swoich pamiętnikach: „Kiedyś w przerwie między wykładami podszedłem do jednego z fortepianów i dla zabawy podgrywałem sobie jakieś melodyjki improwizując na poczekaniu. Nagle poczułem na ramieniu czyjąś dłoń. Przerwałem i obejrzałem się wystraszony. Nade mną stał Kalman. Ten słynny Imre Kalman. Kompozytor „Księżniczki czardasza” i wielu innych wspaniałych i popularnych operetek granych także w Polsce. Usłyszałem: – Słuchaj smarkaczu, rzuć ty tę poważną muzykę. Twoja przyszłość to muzyka lekka. Jesteś w niej genialny. Przymurowało mnie do stołka i zanim oprzytomniałem, mój mistrz się oddalił”.
Następnie Joanna Hort przypomniała przebój z repertuaru Zuli Pogorzelskiej. Zula wykonywała utwór w rewii zatytułowanej „Tylko dla dorosłych”. Już sam tytuł piosenki, o treści nie wspomnę, jak na owe czasy był skandalizujący. „Ja się boję sama spać” Zula Pogorzelska, córka zamożnego ginekologa i pediatry, karierę sceniczną rozpoczęła na deskach Qui Pro Quo. Dysponowała głosem z charakterystyczną chrypką, a oprócz wspaniałej budowy ciała wzbudzała podziw wyjątkowym wprost sex appealem. Elementem jej scenicznego wizerunku były przede wszystkim słynne nogi i wyzywający wdzięk dziewczyny wyzwolonej z przesądów obyczajowych.
Kolejną piosenkę, którą usłyszeliśmy w wykonaniu zespołu to Tango milonga. Najsłynniejsze i najpopularniejsze polskie tango. (Milonga – oznacza miejsce albo imprezę taneczną, na której tańczy się tango argentyńskie), Znane doskonale nie tylko w Polsce ale grane, na całym świecie. Nawet w Argentynie, a więc w kolebce tanga, tańczą to nasze, polskie tango, często nie wiedząc, że powstało ono jeszcze przed drugą wojną światową. Autorem muzyki jest oczywiście Jerzy Petersburski, zaś tekstu Andrzej Włast.
Utwór został skomponowany dla rewii „Warszawa w kwiatach” wystawionej 7 marca 1929 w teatrzyku „Morskie Oko”. Piosenkę tę zaśpiewała po raz pierwszy Stanisława Nowicka wspomagana przez tercet Eugeniusz Bodo, Roland (Witold Konopka) i Ludwik Sempoliński. Po zakupieniu przez firmę Wiener Boheme Verlag praw do rozpowszechniania utworu w Austrii z tekstem Fritza Löhnera-Bedy i pod zmienionym tytułem „Oh Donna Clara” stała się ona światowym przebojem. Już w 1931 można ją było usłyszeć na Broadwayu w rewii Ala Jolsona „The Wonder Bar”. Nie obyło się wówczas bez skandalu, który wtedy nastąpił. Amerykanie pominęli nazwisko polskiego kompozytora, a jego muzykę przypisali Austriakowi Robertowi Katscherowi, co wywołało gwałtowny protest Petersburskiego. W Polsce piosenka cieszyła się największą popularnością początkowo w interpretacji Mieczysława Fogga. Jerzy Petersburski rozmiłowany w tangu, tworzył kolejne.
Kolejna z piosenek powstała w 1935 roku. Muzykę skomponował naturalnie Jerzy Petersburski, tekstem zaś opatrzył Zenon Friedwald. Ze względu na ponure słowa, tango to zyskało miano „Tanga samobójców”. „To ostatnia niedziela”, bo o tej kompozycji mowa, także stała się światowym hitem. O tym niech zaświadczy fakt, że istnieje nawet hebrajska wersja tego utworu, a w języku rosyjskim powstały trzy różne teksty do tej melodii. Również kino upodobało sobie to tango. Można je usłyszeć w takich filmach jak: „Trzy kolory – Biały”, „Spaleni słońcem” czy „Lista Schindlera”. Podobała mi się współczesna wersja tego utworu w wykonaniu Piotra Fronczewskiego. Podczas tego koncertu swoją, równie zachwycającą interpretację piosenki przedstawiła Joanna Hort.
Piotr Kopietz opowiada dalej: – Jerzy Petersburski po swoich studiach w Wiedniu wrócił do Polski. Grał, komponował muzykę taneczną i rozrywkową. Jednakże w sercu i w głowie ciągle pobrzmiewał ten wielki świat sztuki i muzyki. Petersburski ponownie wyjechał do Wiednia. Pracował jako pianista występując w całej Europie, z Wiedniem, Londynem, Berlinem, Paryżem i Pragą na czele. Komponował równie intensywnie. Pisał operetki. Pisał muzykę filmową i oczywiście swoje ukochane piosenki. Po wybuchu drugiej wojny światowej wszedł w skład orkiestry jazzowo-symfonicznej Henryka Warsa. Z zespołem tym został włączony do Teatru Polowego II Korpusu Armii Polskiej i tak razem z armią gen. Andersa przemierzył całą trasę od Rosji przez Bliski Wschód, Afrykę, Włochy aż do Wielkiej Brytanii, zajmując się komponowaniem piosenek do przedstawień Teatru Polowego oraz prowadząc audycje radiowe dla żołnierzy.
Kolejne dwie piosenki to: walczyk „By młodym być i więcej nic” oraz tango „Ty, miłość i wiosna”. Walczyk najlepiej znany nam jest z wykonania Jerzego Połomskiego, Warto jednak wiedzieć, że jako pierwsza wykonała go Lucyna Messal. Ta artystka wsławiła się także tym, że jako pierwsza wprowadziła na polskie sceny tango, to ona zatańczyła je jako pierwsza.
„Tango milonga” i „To ostatnia niedziela” to dwa najpopularniejsze utwory Petersburskiego. „Tango andrusowskie”. To chyba trzecie pod względem popularności. Ten utwór dotarł także na warszawskie podwórka. Najbardziej znanym powojennym odtwórcą tego przeboju był Stanisław Wielanek i jego Kapela Czerniakowska. Sama piosenka pochodzi z rewii „Złota defilada” wystawionej w Morskim Oku w marcu 1932 r. Na niej oparty był finał przedstawienia. Utwór ten postanowiliśmy zaaranżować na własny, niecodzienny sposób. Bo do tego tanga, polskiego tanga andrusowskiego, dodaliśmy fragmenty a nawet całą część argentyńską. Dokładnie argentyńską milongę, a więc taniec znacznie szybszy od tanga, pozwalający na dużo więcej improwizacji, swobody, pewnej takiej frywolności argentyńskiej Milonki, która idealnie pasowała nam do tego tanga, zapewnia szef zespołu Retro Orchestra.
Zabrzmiało pięknie. Była wirtuozeria akordeonisty, niezwykle rytmiczny kontrabas połączony z subtelną grą perkusji.
– Nie bez powodu w tym utworze wprowadziliśmy t wątek argentyński, mówił Piotr. Chcemy Państwa zabrać do Argentyny. Dwie kompozycje które w tej chwili zabrzmią, to utwory Astora Piazzoli, człowieka, który choć Argentyńczykiem był z krwi i kości, odważył się poeksperymentować z argentyńską świętością. Pomieszał argentyńskie tango i nowojorski jazz z muzyką klasyczna Europy, dając tym samym początek nowemu tangu tzw. tango nuevo. Przez wiele lat była to muzyka zakazana wręcz w Argentynie. Za daleko idąca ze swoimi eksperymentami. Był to czas, kiedy Jerzy Petersburski po wojnie przebywał w Argentynie. Zaprzyjaźnił się z Astorem Piazzollą. Wzajemnie słuchali swoich tang. Ważne jest aby wspomnieć nazwisko Piazzolli. Znów urokliwa i uroczo śpiewająca Joanna, przeniosła słuchaczy w zaczarowany świat tanga. Dwa, chyba najsłynniejsze nowe tanga Astora Piazzolli. Przepiękne „Oblivion” niezwykle nostalgiczna i melancholijna piosenka oraz doskonale znane „Libertango”.
Ponownie o twórczości Jerzego Petersburskiego. „Ja nie mam co na siebie włożyć”. To szlagier do słów Andrzeja Własta. Szlagier? Czy może raczej „przebój”?. Zdecydowanie przebój. Tak bowiem w języku polskim nazywa się utwór popularny w danym okresie. A autorem terminu „przebój” jest właśnie Andrzej Włast. Dyrektor teatrzyku rewiowego Morskie Oko. To na scenie Morskiego Oka wylansowano: „Tango milonga”, „Ja się boję sama spać” czy „Całuję Twoją dłoń madame”. Uznanymi gwiazdami teatrzyku były siostry Halama, Eugeniusz Bodo czy Zula Pogorzelska. „Ja nie mam co na siebie włożyć”. Z tytułem tego utworu jakże często spotykają się panowie. Także dzisiaj. Wykonanie tej piosenki jak przed laty. Zachwycające.
Kolejna część gawędy Piotra Koptza. – Po drugiej wojnie światowej Jerzy Petersburski znalazł się w Ameryce Płd. Dokładnie w Argentynie, gdzie spędził dwadzieścia kolejnych lat. Przez wiele lat pełnił bardzo prestiżową funkcję kapelmistrza w Teatro El Nacional w Buenos Aires. Petersburski po latach tak wspominał ten swój pobyt w Argentynie. „Zaprzyjaźniłem się z Astorem Piazzollą i innymi argentyńskimi twórcami tang. Nam się zdawało, że piszemy tanga. Nie. Tanga są argentyńskie. To jak nasz folklor. Czy może jakiś naród napisać takiego kujawiaka, jak nasz? W życiu. Tak samo jest z tangiem”.
Po dwudziestu latach pobytu za granicą, dokładnie w 1967 roku, po śmierci swojej drugiej żony Petersburski wrócił do Polski. Tu ponownie zajmował się komponowaniem piosenek. Tu ponownie się ożenił i doczekał syna. Pierworodnego syna Jerzego Petersburskiego juniora. A miał wtedy 74 lata. Zmarł dokładnie dziesięć lat później zostawiając po sobie przede wszystkim nieprawdopodobny wręcz dorobek artystyczny, zapisując swoje nazwisko już na zawsze w najpiękniejszych kartach historii polskiej piosenki.
Powyższy tekst powstał w oparciu o znakomitą narrację Piotra Koptza. Cały, w drobnych szczegółach dopracowany scenariusz koncertu zrobił na mnie duże wrażenie. Oprócz znakomitych aranżacji i wyjątkowo pięknej interpretacji tych ponadczasowych przebojów przez Joannę Hort, Piotr przekazał nam sporą dawkę informacji o autorze największego polskiego przeboju, granego przez najbardziej renomowane orkiestry świata. Tak. „Tango milonga” to największy światowy hit do którego mogła się jedynie zbliżyć: „Papaya” – Urszuli Dudziak.
Dziękujemy wspaniałym wykonawcom. Dawna muzyka, dawne teksty, do dnia dzisiejszego jeszcze wzruszają i bawią. Piękne jest to, że tak młodzi artyści potrafią docenić dawnych mistrzów. To był naprawdę mile spędzony czas.
Retro Orchestra to:
Na kontrabasie, trzymający zawsze rękę na pulsie – Michał Zuń. Na perkusji punktualny niczym szwajcarski zegarek – Jarema Jarosiński. A na akordeonie, autor wszystkich aranżacji, Kierownik artystyczny zespołu – Piotr Kopietz oraz niczym Zula Pogorzelska, czarująco nieprzyzwoita, nieprzyzwoicie utalentowana – Joanna Hort.
Dziękujemy Wam bardzo.
Tekst na podstawie scenariusza przygotowanego przez członków zespołu – Zbigniew Kowalski.
Zdjęcia z koncertu – Zbigniew Kowalski
Opracowanie graficzne – Zygmunt Pieluch.
Share this:
Opublikowano dnia: 05.03.2019 | przez: procomgra | Kategoria: Co jest grane?