Co wspominać kiedy na “twardym” dysku pozostały tylko jakieś wytarte wspomnienia sprzed pół wieku. Kolega Zbysiu Staniś polecił mi napisać coś z ery big beatu /bigbitu/, gitariad i z życia „HARNASI” w ZDK „Chemik”.
Na „HARNASI” trafiłem w 1967 roku. Lata sześćdziesiąte, bigbit na topie. Wszyscy grali big bit na czym tylko się dało. Gitary, kolumny własnego chowu. Wzmacniacze z “zielonym” oczkiem o porażającej sile /40 nieco później 75 wat/ sprzęgającej na potęgę. “HARNASIE” – w tym czasie w składzie: Marian i Jasiu Olejnikowie, Karol Kuloza, Staszek Rudawski, Marian Wiśniewski, Jasiu Markiewicz, Teresa „Tesia” Kwiatkowska /wcześniej śpiewała w „Azotowych Filipinkach”. Krótkie epizody zanotowali Rudolf Sondej /wspaniały piękny bas, sukcesy na Festiwalach Piosenki Rosyjskiej/ i Lukrecja Krauze. Trzon „HARNASI” zawsze ten sam: Marian, Jasiu i “Tesia” ale ciągle “wpadali” do składu nowi.
“GITARIADY” – zawsze trafił się “Sponsor”, który ufundował puchar i gitariada trwała. Koźle, Kędzierzyn, Blachownia – niemal w każdą sobotę czy niedzielę a do tego wyjazdy do Ozimka, Opola, Zawadzkiego i jeszcze dalej.
Myślę, że Koźle, Kędzierzyn, Blachownia były najprężniejszymi placówkami w organizacji gitariad. No i jeszcze pierwsze dyskoteki w sali baletowej ZDK “Chemik” z udziałem „Harnasi”. Miło wspominam pobyt z “HARNASIAMI” na obozie nad Jeziorem Rożnowskim /Gródek/. Wieczorne koncerty a przy brzegu niezliczona ilość kajaków, żaglówek i szerokie grono żeglarzy. Były to koncerty z dozą niebezpieczeństwa – wieczorna wilgoć powodowała że kable mikrofonowe ”lekko” kopały. Albo pobyt w na obozie w Mikołajkach. Dyskoteki w sali klubu “Ruch” ściągały tłumy żeglarzy w różnym wieku. Z tego czasu pamiętam utwór pt. „Karawana”
Klub “Ruch” znajdował się po drugiej stronie jeziora więc trzeba było przenieść sprzęt z obozu do klubu. Za tragarzy robili pozostali uczestnicy obozu /jakieś dwa kilometry/. Tutaj chciałbym też wspomnieć o JACKU?, który uczestniczył jako FAN HARNASI we wszystkich próbach i koncertach, wyjazdach /szkoda, ale nazwiska nie pamiętam/ pomagając przenosić sprzęt. Trudno tak krótko opisać kawał ciekawego życia artystycznego ludzi z którymi było mi dane w tym uczestniczyć. Niektórzy z nich grają po drugiej stronie życia, bigbit ustąpił miejsca innej muzyce na lepszym sprzęcie.
Ale były to czasy ciekawej rywalizacji muzycznej młodych ludzi, podpatrywania i szukania wzorców idoli muzyki bigbitowej. Pozdrawiam tych, którzy tworzyli ruch muzyczny określany mianem big bitu w naszym mieście, pozdrawiam tych, którzy te ciekawe wydarzenia zapamiętali.
Jan Szkaradek
/rocznik przedwojenny/
Opublikowano dnia: 08.02.2015 | przez: procomgra | Kategoria: Wspomnienia
Panie Janku
Chwała Panu za to co Pan zrobił dla środowiska muzycznego w naszym mieście. Ma pan rację. Antoś Doła był również tym, który współtworzył naszą artystyczna kulturę muzyczną w naszym grodzie. Przyznaję się ze wstydem, że ja o NIM zapomniałem. Jeśli ma Pan z Antosiem kontakt, to proszę go namówić na małe wspomnienia. Zawsze pamiętam Antosia jako spokojnego, wyważonego gościa, u którego czuło się wielki szacunek do twórców kultury, niezależnie od tego, czy byli to amatorzy, czy zawodowcy. Będzie nam ogromnie miło jeśli włączy się na stronkę.
Udało mi się namówić Pana Bogusia Rogowskiego do wspomnień.
Pozdrawiam
Zbigniew Staniś
Do mojego tekstu /bardzo nieudolnego/ dodano zdjęcie z obozu w Gródku nad Dunajcem, czarnowłosa dziewczyna przypomina mi chyba Lukrecje Krauze? Był to organizowany przez Zakłady Azotowe dla młodzieży pracującej – zawsze na tych obozach było miejsce dla zespołów artystycznych ZDK “Chemik”. W nagrodę za pracę. Takie obozy były jeszcze w Piwnicznej, Karpaczu, Węgierskiej Górce…..
Tak wspominając powyższe teksty to warto tu jeszcze wspomnieć o elektryku-oświetleniowcu Antosia Doła /mam z nim kontakt/. Światła jakie w tym czasie miała scena w “Chemiku” dodawała kolorytu każdej gitariadzie. No i na koniec to prawda, że moja skromna osoba była organizatorem i prowadzącym wszystkie gitariady w “Chemiku”. Skąd znałem większą część członków zespołu “Harnasie”? Pracowałem w szkole nr. 6 i byłem wuefistą.
Cieszę się, że pan Jan Szkaradek dał się namówić na skreślenie kilku zdań nt. życia big bitowego w DK”Chemik” w latach 60-tych. Przez wiele lat pan Szkaradek był organizatorem wielu gitariad w “Chemiku”. Jak pamiętam, towarzyszył mu pan Bogusław Rogowski – znakomity fotograf, który uwieczniał na kliszy działalność zespołów artystycznych. Tutaj muszę wspomnieć również Engelberta Kralla – świetnego filmowca, prowadzącego przez wiele lat DKF. Tę całą “trójkę” spotykałem podczas organizowanych imprez muzycznych w Chemiku. Pamiętam, że “Harnasiom” zazdrościłem takich opiekunów, a przede wszystkim sponsora jakim były słynne Zakłady Chemiczne
“Azoty”. Sprzęt jakim dysponowali na owe czasy wzbudzał w nas lekką zazdrość. Faktycznie zdarzało się, że zaglądałem do sali baletowej DK gdzie odbywały się tzw. fajfy. “Harnasi” grali na żywo, a tłum ówczesnej młodzieży szalał na parkiecie w rytm znanych przebojów.
Tego po prostu nie da się opisać jeśli się tego nie przeżyło osobiście. Pan Janek wspomniał o Jacku, czarny przystojny młody chłopak o niezwykłych zdolnościach plastycznych, którego poznałem w późniejszym okresie. Faktycznie był wielkim fanem zespołu Harnasie, a przede wszystkim kolegą Karola Kulosy, z którym się praktycznie nie rozstawał. To właśnie Jacek Kozłowski pośredniczył w przejściu Karola Kulosy do zespołu “Taranty”.
Wspólnie przeżyliśmy wiele ciekawych i oryginalnych przygód na tzw. trasach koncertowych z zespołem “Taranty”, a u Jacka w domu fantastyczne prywatki, podczas których królowała gra towarzyska w tzw. butelkę. Jak pamięcią sięgnę wstecz, to w wielu kędzierzyńskich lokalach odbywały się dancingi. A były to lokale jak Bajka, Danka, kawiarnia Chemik, Diana, Kaskada, Oaza, Kosmos, Ekspres, Lech, restauracja w Koźlu Rogach, w Większycach, restauracja Roma na os. Korzonek i kilka innych. Każdym lokalu był autonomiczny zespół dancingowy, który tworzył odpowiedni klimat lokalu. Każdy lokal miał swoją publiczność. Ile lokali, tyle zespołów, które miały swoich sympatyków. Trzeba wspomnieć, że muzyka w każdym z nich była grana na żywo. Było to zjawisko bardzo kulturotwórcze przyciągające wielu młodych muzyków chcących grać, nie koniecznie za pieniądze.
Z wieloma tymi muzykami grałem na wielu imprezach muzycznych w naszym mieście, i nie tylko. Wielu z tych muzyków było dla nas przykładem i zachętą do dalszego muzykowania. Jak sobie przypominam, wiele gitariad graliśmy w Koźlu, tam gdzie były większe sale. Były to sale w PSS “Społem”, Rada Narodowa , GS”Samopomoc Chłopska”, koncertowaliśmy z Tarantami w Jednostce Wojskowej, w tzw. “medyku”, w Technikum Żeglugi Śródlądowej”, w kozielskim LO, w budowlance. Wszędzie nam towarzyszyło wielu wspaniałych animatorów kultury, którzy nie liczyli swojego czasu, nie robili tego dla pieniędzy. Robili to z pasji, z szacunku do pracy młodych animatorów, twórców życia artystycznego miasta. Słynny Powiatowy Dom Kultury w Koźlu był swoistego rodzaju katalizatorem życia artystycznego całych rzesz młodych ludzi, którym zależało na rozwijaniu amatorskiego ruchu artystycznego. W nim też odbywały się słynne “fajfy”. Wiadomo, to co było już nie wróci, ale stare dobre wzorce należałoby zachować dla potomnych. Stworzyć odpowiedni klimat dla rozwoju artystycznego młodych zespołów. Niestety ciągle nas blokują przepisy i ograniczenia finansowe. Sami wplątaliśmy się w ten gąszcz niemocy. Miejsca, które mogłyby służyć działalności kulturalnej, pomału giną na naszych oczach jak np. amfiteatr – muszla w kozielskim parku. Motorem napędowym życia naszego miasta mogłaby być municypalna wyższa uczelnia. Niestety, nie udało się, bo wystąpiły na samym początku sprzeczne interesy. Dopiero co powstał pomysł powołania takiej uczelni, a już dzielono funkcje w organizmie, który starano się powołać dopiero co do życia. Nasze sąsiednie miasta takie jak Racibórz, Nysa, Głubczyce mają swoje uczelnie, a rozwijające się życie studenckie tworzy klimat dla rozwoju twórczego środowisk miejskich, które są motorem postępu nie tylko technicznego, ale kulturalnego życia artystycznego. Tak jak jeden z kolegów napisał, przed wyborami każdy coś oferuje i proponuje, ale po wyborach szybko się o złożonych deklaracjach zapomina. Moi szanowni koledzy wypowiedzcie się na łamach retromuzyki.pl
Z.S.
Jeżeli chodzi o wspomnianego Jacka, to na 100% jest mowa o Jacku Markiewiczu, starszym bracie Janusza, perkusisty. Nie mylić z Januszem Markiewiczem ( zbieżność nazwisk i imion), gitarzystą i wokalistą Harnasi. (Beata, Protest song o Wietnamie, I wiele innych). W opowiadaniu “Jola”, które jest kontynuacją “Gitariada”, wspominam o obozie w Mikołajkach. Jak już wcześniej pisałem, pan Jan błędnie nazywa wieczorki taneczne, które się odbywały w Chemiku na górze, dyskotekami. To były, wieczorki, fajfy, czy po prostu ubawy. Określenie dyskoteka weszło do użycia trochę później, gdy nastała moda na muzykę z płyt. Najbardziej znanym kolekcjonerem płyt w tamtym czasie w Kędzierzynie był Rudek Wojnar, śp. Reasumując, czasy były wspaniałe. Nie dlatego,że my byliśmy młodzi, lecz dlatego, że właśnie takie były.
Waldku, to byl Jacek KOZLOWSKI. Pozdrowienia:)