Mój romans z polską muzyką rozrywkową trwa już ponad pół wieku. Zaczął się jeszcze w siermiężnych czasach mojego dzieciństwa i młodości. Okres ten mimo wielu swych wad i niedoskonałości zapisał się jednak w mojej pamięci jako olbrzymia paleta barw. Wszystko za sprawą muzyki sączącej się z głośników w moim rodzinnym domu, od rana do wieczora. Wraz z rodzeństwem chłonęliśmy każdy dźwięk, każdą nutkę nadawanych w radio przebojów. Mieszkaliśmy na prowincji. Nie było u nas sal koncertowych. Nie docierały do nas wówczas nowinki rock’n’rollowe nielubiane przez ówczesnych decydentów. Władza ludowa uważała, że wystarczą nam socjalistyczne gwiazdy. I słuchaliśmy. Kto z nas nie słyszał Tamary Miansarowej, Muslima Magomajewa Gerry Wolffa, Waldemara Matuszki, Karela Gota. Gwiazdy sopockich festiwali.
Chcieliśmy czegoś więcej. Złaknieni piosenki z wyższej półki, szukaliśmy kontaktów z muzyką kapitalistyczną. Możliwości ku temu było bardzo niewiele. Do dyspozycji mieliśmy jedynie radioodbiornik. Szczytem marzeń był gramofon. O magnetofonach nawet nie słyszeliśmy. Z wcześniejszych lat pamiętam coś co zawieszone było na ścianie a nazywane było przez rodziców „kołchoźnikiem”. A w nim: kapela ludowa Feliksa Dzierżanowskiego oraz piosenki o traktorach, murarzach i robocie. Nie wiem czy rodzicom podobały się te przeboje. Chyba nie. Nam również. Radio było naszym oknem na świat. Słuchaliśmy w nim wszelkich audycji rozrywkowych. Czekaliśmy na te „Podwieczorki przy mikrofonie”, „Zgaduj Zgadule” czy „Wesoły autobus”. Wkrótce pojawiła się p. Irena Dziedzic z „Piosenką na telefon” oraz ten najważniejszy – Lucjan Kydryński z coniedzielną audycją, nadawaną późną, wieczorową porą. Mowa tu oczywiście o „Rewii Piosenek”. Audycje, które przygotowywał pan Lucjan to kopalnia wiedzy. To dzięki niemu dowiadywaliśmy się o wielkich artystach estrady włoskiej czy francuskiej. A cóż to byli za artyści: Charles Aznavour, Yves Montand, Gilbert Bécaud, Johnny Hallyday, Sylvie Vartan, Françoise Hardy, Michel Sardou, Salvatore Adamo, France Gall, Dalida, Georges Moustaki, Domenico Modugno, Gigliola Cinquetti, Bobby Solo czy Adriano Celentano.
Pan Lucjan to wielka postać polskiej rozrywki. Wspaniały dziennikarz i gawędziarz.
Zbigniew Adrjański, dziennikarz – literat, konferansjer, dyrektor artystyczny wielu instytucji estradowych, w swej książce „Kalejdoskop estradowy” tak przedstawia jego postać:
…Lucjan Kydryński (6.01.1929 Grudziądz), dziennikarz, krytyk muzyczny i filmowy, autor wielu książek na temat muzyki i rozrywki. Publicysta i felietonista, prezenter programów radiowych (np. Rewia Piosenek) i telewizyjnych (Muzyka łatwa, lekka i przyjemna, cykl Z kobietą w tytule – razem z Olgą Lipińską), konferansjer na wielkich imprezach festiwalowych. Od 1962 prowadził międzynarodowe festiwale w Sopocie (razem z Ireną Dziedzic). W 1966 wydał książkę Znajomi z estrady.
Jego Radiowa Rewia Piosenek, artykuły w „Przekroju”, książki, które napisał o piosence, programy rozrywkowe w TVP zrewolucjonizowały nasze poglądy na powojenną muzykę rozrywkową. Wielki konferansjer festiwalowych imprez w Sopocie i Opolu. Kydryński mówił o piosenkach i piosenkarzach ze znawstwem, tonem profesora Sorbony, który przyjechał na gościnne wykłady w Polsce… i trochę zniecierpliwiony tym naszym nieuctwem i tym, że musi nam tłumaczyć rzeczy tak podstawowe…
Dla mnie był wzorem elegancji. Przede wszystkim elegancji słowa. Miałem szczęście i zaszczyt słyszeć go wielokrotnie w radio, widzieć w TV oraz czytać jego prasowe publikacje. Długo będziemy czekać na ludzi podobnego pokroju.
Zbigniew Kowalski